Stworzyłam własną pomadkę | Lip Lab

To był maj, pachniała Saska Kępa… a właściwie to w ten czwarty dzień miesiąca zawitaliśmy do troszeczkę innej lokalizacji, w okolice Nowego Świata, bo GPS przywiódł nas do tajemniczego lokalu mieszczącego się przy ulicy Bartoszewicza 11. Już przez witrynę można było zajrzeć do środka – styl glamour z nutką nowoczesności i złotymi dodatkami. Przytulnie i kobieco, co odrobinę speszyło moją osobę towarzyszącą. Ale to miał być mój dzień, miałam wyjść stamtąd szczęśliwa, że stworzyłam swoją własną, unikatową pomadkę.
 

W Warszawie jest co robić, nie przeczę; w naszej szarej, częstochowskiej rzeczywistości każda nowa budka z lodami wydaje się ogromną atrakcją. Dlatego raz na jakiś czas uciekam po nowe bodźce do miast bardziej odległych – gliwicka palmiarnia, krakowski Kazimierz… A tu nagle trafia się warszawski Lip Lab. To dosyć ciekawa forma rozrywki, bo bardzo kobieca i ekscytująca. Może i trochę hedonistyczna, tyle że nie ma w tym nic złego. 

Zanim jednak na rozdział o szmince przyjdzie pora, pozwólcie, że wytłumaczę się troszkę z tego, jakim sposobem się w Warszawce znalazłam. Wizytę w stolicy planowałam już wcześniej, ale na pewno nie planowałam tego, że PrezentMarzeń sprawi mi… prezent. Dostałam VOUCHER, któremu przypisana była już atrakcja dopasowana do moich zainteresowań, dlatego bardzo szczerze podziękuję za strzał w dziesiątkę i opowiem, w czym rzecz – to taki ciekawy sposób na prezent, gdy chcemy kogoś naprawdę pozytywnie zaskoczyć. Na stronie PrezentMarzeń wybieramy lokalizację i płeć osoby, którą chcemy obdarować – można też zaznaczyć, czy to mama, babcia, mąż (opcji kochanka niestety nie ma), a w rezultacie ukazuje się lista atrakcji, które możemy zapewnić takiej osobie. Paralotnia, masaż, strzelnica, opcji tysiące (a nawet ponad trzy tysiące). Można też wyszukać taką atrakcję, jaka trafiła się mnie…


Wyobraźcie sobie, moje drogie Panie, że od dzisiaj będziecie mieć w torebce szminkę tak wyjątkową, że nikt inny nie będzie jej posiadać. Tylko Wy. Jest cała Wasza, a jej kolor, niczym szyty na miarę, jest dziełem wyłącznie Waszej kreatywności.



Proces tworzenia

Proszę się nie martwić, nikt Was nie zostawi na pastwę losu i nie zmusi do rozwiązywania całek. Moją rolą było wybranie koloru, konsystencji, smaku oraz zapachu, za to kwestiami technicznymi zajmuje się już prawdziwa profesjonalistka, która danego dnia Was poprowadzi. 

Najpierw należy podjąć bardzo, ale to bardzo ważną decyzję – pomadka czy błyszczyk? A jak pomadka, to płynna i matowa czy taka wysuwana, o nieco lżejszej konsystencji? Wykończenie może być bardziej lub mniej satynowe. Od tego zaczyna się proces tworzenia.

A sama zdecydowałam się na pomadkę wysuwaną, trwałą – ale nieprzesadnie, bo chciałam coś, co nie będzie wysuszać ust, lecz nie zniknie też po godzinie od nałożenia. W założeniu miał powstać nudziak, mocno ukierunkowany w stronę brązów. A co wyszło?

Coś, czego nawet nie zakładałam, bo w procesie tworzenia pomadki ten kolor spodobał mi się na tyle, że nie chciałam już dalszego mieszania pigmentów. Mnie samej ciężko powiedzieć, jaki to kolor – na pewno jest ciemniejszy od naturalnego koloru moich warg, kieruje się odrobinę w stronę wina, ale podszyty jest brązowymi tonami. W różnym świetle wygląda inaczej, ale zawsze tak, jakbym chciała. Lekko starty z ust zamienia się w delikatny róż. Odcień kameleon!



Smakuje i pachnie

Wybaczcie, ale dla mnie najciekawszą częścią było jednak wybieranie zapachu i smaku. To ja, dziewczynka zakochana w jedzeniu i kosmetykach, która pierwszy raz wybierze, czym będzie się rozkoszować przy aplikowaniu pomadki. Padło na duet bardzo dojrzały, kobiecy, chociaż z odrobiną słodkości – wiśnie w likierze to smak, cappuccino to zapach. A nazwa? Ekstrawagancka!


A gdy pomadka się skończy...

Teraz perełka – formuła Waszej pomadki zostaje zapisana, tak więc jeżeli pokochacie ten kolor i nie będziecie chciały tworzyć już innego, możecie przy kolejnej wizycie odtworzyć pomadkę. Każdy krok, każda kolejna kropelka pigmentu zostaje zapisana na specjalnej karcie, dlatego nic nie zginie. 


A co ze składem pomadki?

Szminka składa się z bazy oraz pigmentów – do tego dochodzi także smak, zapach, a i również takie dodatki jak jadalne blokady czy filtr. Najprościej będzie jednak zacytować opis pomadki ze strony Lip Lab,  to samo usłyszałam także w salonie.

Wszystkie komponenty są wykonane z czystych wosków roślinnych, roślin i minerałów. Bogate oleje z jojoby, orzecha makadamia i awokado, a także masło shea, aloes i witamina E mieszamy razem, aby stworzyć piękne, zdrowe pokrycie warg, wraz z ochroną SPF. Szminki i błyszczyki Lip Lab są wolne od parabenów.

A teraz porozmawiajmy o pieniądzach… Czy stworzenie takiej pomadki kosztuje dużo? Powiem to z perspektywy osoby, która kupuje zazwyczaj tanią kolorówkę, a po tę droższą sięga naprawdę sporadycznie. Tutaj za cenę 150 zł mamy nie tylko piękną pomadkę, która może okazać się tą wymarzoną, ale także fachową obsługę, pomoc w dobraniu odcienia i… świetną zabawę. Chyba właśnie dlatego Lip Lab wybierany jest na miejsce wieczoru panieńskiego. I moim skromnym zdaniem to jest kwota jak najbardziej odpowiednia – ani wysoka, ani zaniżona. 


Glamour w złotym wydaniu

Chodźcie do środka, nie krępujcie się, to wnętrze warto zobaczyć. Gdybym mogła, to zabrałabym ze sobą tę futurystyczną kanapę w kształcie ust, chociaż nijak pasuje do mojego domowego wystroju. Kobiecości tutaj nie brakuje, dlatego, moje drogie Panie, to odpowiednie miejsce, by na chwilę uciec od panoszącego się w pobliżu samcy Alfa, a nawet ich całego stada. Złote dodatki, ten piękny żyrandol – tak, to bardzo przytulne miejsce, a zdjęcia robi się tutaj z prawdziwą przyjemnością. Cóż, zobaczcie!

Lip Lab / złoty żyrandol
Lip  Lab / neon na ścianie
Lip Lab / futurystyczne lustra

To troszeczkę takie spełnienie marzeń. Małe dziewczynki marzą o byciu księżniczkami, a te duże są odrobinę zapatrzone w kosmetyki. Ale to nic złego, często brakuje nam tych uciech, które odciągają nas od codziennych problemów. Ciągle o tym mówię, chociaż sama o tym zapominam – bądźmy chociaż przez moment egoistami, zróbmy coś dla siebie. Taki prezent możemy podarować też sobie: na urodziny, imieniny… A właściwie to na każdą okazję, jaką sobie tylko wymyślimy. Bo nam się należy.

Jak byście nazwali swoją pomadkę? 
A może mieliście już okazję odwiedzić Lip Lab w Warszawie?