Czasami sobie myślę, że urodziłam się w nieodpowiednich czasach. Że chcialabym żyć w epoce świetności Hollywood, czyli czarno-białych filmów i romantycznych scen pocałunków. Bo nie ma piękniejszych, miłosnych uniesień, niż te ze szklanego ekranu. Moment to więc idealny, by stworzyć walentynkowy makijaż i czerpać przy tym z magii czarno-białych kadrów.

A wszystko zaczęło się właściwie w pewien piękny poranek, gdy M. przywiózł mi do domu ogromną paczkę. Naprawdę ogromną! Zawartość pozostawała zagadką, a kurier przyniósł ją zaledwie dzień wcześniej. Znałam tylko nadawcę - LookFantastic. Mogłam się jedynie spodziewać, że będzie to coś nietypowego i bardzo kreatywnego... I było! Całe pudełeczko przeróżnych kosmetyków, a na samym szczycie tego kosmetycznego pagórka - moja pierwsza, tegoroczna Walentynka. Ale od pierwszej chwili wiedziałam, co z tym wszystkim zrobię - wybrałam kosmetyki, które będą idealnie pasować do wpisu, który kiedyś już planowałam. Właśnie go czytasz...
Testowałam więc paczkowe znaleziska i stworzyłam dwa warianty makijażu, a pierwszy z nich otwiera ten wpis. Oto więc (nie)rozważna wersja z pazurem, kocim okiem i ustami czerwonymi niczym krew oraz wersja druga - bardziej romantyczna i ugrzeczniona. Znajdziesz ją na samym końcu tego wpisu. Nie pomiń też życzeń, które tam dla Ciebie zostawiłam...

Nie sugeruj się do końca tytułem - w Walentynki można iść na randkę zarówno z drugą połówką, przyjaciółmi czy... samą sobą. Staram się wyznawać zasadę, o której napisała kiedyś Ania Maluje - życie jest zbyt krótkie na bawełniane gacie, a ładna, koronkowa bielizna nie jest przeznaczona tylko kobiet w związku. Kieruj się swoimi potrzebami. Chcesz się poczuć lepiej i założyć najlepszą sukienkę, jaką masz w szafie? Zrób to choćby teraz, bo nikogo nie musi obchodzić, że siedzisz właśnie w domu i oglądasz Netflixa. Dlatego jeśli masz też ochotę, to zostań teraz tutaj, ze mną i przeczytaj o kosmetykach, które uwielbiam testować i o makijażu, który dodaje mi pewności siebie - bo to naprawdę nic złego, że czuję bardziej seksowna z czerwoną pomadką na ustach.

INIKA Certified Organic Pure Primer. Coś, o czym warto wspomnieć na wstępie, to właśnie to, że nie spodziewałam się ujrzeć takiego składu. Takiego... bogatego i właściwie idealnego. Aloes, olej lawendowy, z bergamotki, kokosowy, jojoba, kwas hialuronowy, witamina E... a to tylko takie wyrywkowe składniki. Właściwie to teraz jestem na siebie zła, bo zobaczyłam, że marka ta ma ofercie mnóstwo produktów kolorowych z dobrym składem... i skończyło się na googlowaniu, czy ich podkład w kamieniu posiada kolor pasujący do mojego bladego lica. Ale, ale - o primerze mowa. Ze względu na jego skład, a dokładnie masę naturalnych olejów i ekstraktów - radzę sprawdzić, czy na któryś nie mamy uczulenia, bo z naturalnymi produktami bywa tak, że łatwiej o jakieś zgrzyty, niż jak w przypadku kosmetyków pełnych syntetycznych dodatków (jednak nijakich w działaniu). Zapach początkowo jest bardzo intensywny, po chwili jednak zaczyna delikatnie się ulatniać. Formuła bardzo lekka, odrobinę wodnista (to pewnie zasługa aloesu). Wystarczy jedna pompka, używam jej przed każdym makijażem, nie tylko tym. Lepiej mi z z taką bazą niż z silikonową. Moja skóra chyba jest mi za to wdzięczna...

Z brwiami to sprawa wygląda następująco - sięgnęłam po produkt, który krył się w ubiegłorocznym kalendarzu adwentowym od LookFantastic. Kredka, bo o niej mowa, to BBB London Ultra Slim Definer, a towarzyszy mi od grudnia i lubię do niej wracać ze względu na odcień i wąską końcówę.
Zarówno w jednym, jak i w drugim makijażu pojawi się ten sam cień - Illamasqua, Powder Eye Shadow w kolorze Enchantment, którego formuła jest bardziej masełkowa niż pudrowa. Najlepiej aplikować go palcem, jeżeli chcemy uzyskać pełne krycie i przenieść na powiekę te błyszczące drobinki. Z marką Illamasqua trochę się znamy, pisałam o niej ciutkę, a nawet wykonałam pewien makijaż z użyciem ich kosmetyków...
Pomarańczowa chmurka nad załamaniem powieki, to niezastąpiona w ostatnim czasie paletka Sleek MakeUP I-Divine Palette - A New Day, a ta jest ze mną już od grudnia i aktualnie pozostaje najczęściej używaną paletą w moim dziennym makijażu. Jej zdjęcie znajdzie się gdzieś niżej, będzie tam razem z pomadką.
Zarówno w jednym, jak i w drugim makijażu pojawi się ten sam cień - Illamasqua, Powder Eye Shadow w kolorze Enchantment, którego formuła jest bardziej masełkowa niż pudrowa. Najlepiej aplikować go palcem, jeżeli chcemy uzyskać pełne krycie i przenieść na powiekę te błyszczące drobinki. Z marką Illamasqua trochę się znamy, pisałam o niej ciutkę, a nawet wykonałam pewien makijaż z użyciem ich kosmetyków...
Pomarańczowa chmurka nad załamaniem powieki, to niezastąpiona w ostatnim czasie paletka Sleek MakeUP I-Divine Palette - A New Day, a ta jest ze mną już od grudnia i aktualnie pozostaje najczęściej używaną paletą w moim dziennym makijażu. Jej zdjęcie znajdzie się gdzieś niżej, będzie tam razem z pomadką.

Oh, jakże miło jest zatrzepotać wachlarzem rzęs. Właściwie śmiem stwierdzić, że nie mogę w tej kwestii narzekać. Wspominałam kiedyś o tym, jak odnalazłam szczęście w nieszczęściu - codzienne przyjmowanie leków zostało mi wynagrodzone długimi rzęsami. Przy szczególnych okazjach nie odmawiam sobie jednak wzmocnienia tego efektu - czasami, ale tylko czasami, doklejam sztuczne rzęsy, które wypełniają drobne luki i wzmagają wyrazistość mocnego makijażu. Jest pewna marka, która w tej kwestii okazuje się być nie zawodna - Cosmetics London Eylure, tym razem w limitowanej edycji Cool Classic No 117. Rzęsy wyglądają w miarę naturalnie, w węwnętrzym kąciku są oczywiście nieco krótsze, ale i tak musiałam przyciąć je o dwa milimetry. Wykorzystałam je w drugim makijażu.
Ale że przed naklejeniem sztucznych rzęs warto wytuszować własne, to tutaj wspomogłam się mascarą z INIKA Long Lash Vegan Mascara - Black - jak już wspomniałam, na moje rzęsy narzekać nie mogę, ale z tą szczoteczką początkowo polubić się nie mogłam. To jednak nie problem, bo ulubioną szczoteczkę mam, z innego tuszu, a formuła odpowiada mi na sto dwa - jest wegańska oraz naturalna. Psssst! Jak się z czasem okazało, ta mascara została moją ulubioną.

Ale że przed naklejeniem sztucznych rzęs warto wytuszować własne, to tutaj wspomogłam się mascarą z INIKA Long Lash Vegan Mascara - Black - jak już wspomniałam, na moje rzęsy narzekać nie mogę, ale z tą szczoteczką początkowo polubić się nie mogłam. To jednak nie problem, bo ulubioną szczoteczkę mam, z innego tuszu, a formuła odpowiada mi na sto dwa - jest wegańska oraz naturalna. Psssst! Jak się z czasem okazało, ta mascara została moją ulubioną.

Nie wiem jak do tego doszło, ale długo wzbraniałam się przed wypróbowaniem rozświetlających kropelek, które można dodać do podkładu, czy też jak kto woli - używać solo. Przy trądzikowej cerze usilnie szuka się matowych produktów, ale... czemu nie użyć takiego kosmetyku tylko w strategicznych punktach? Niech więc mój pierwszy raz będzie chociaż z firmą, którą miałam okazję polubić - Sleek Higlighting Elixir, to rozświetlające kropelki dostępne w trzech wariantach. Mój kolor? Róż! Na upartego nada się także jako zamiennik różu do policzków czy produktu do ust.
Intensywność koloru zależy od tego, jak dobrze rozetrzemy eliksir - możemy bez trudu uzyskać efekt transparentny, gdzie widoczne pozostają tylko błyszczące drobinki. I ten sposób wybrałam. Odrobinę rozświetlającego eliksiru dodałam do podkładu - tak zrobiłam w przypadku wersji romantycznej. Kiedyś, w produkcjach filmowych najważniejszym elementem była gra cieni. Makijaż przygotowywano tak, by bawić się światłocieniem i upiększać w ten sposób aktorki, które i tak wyglądały już niczym wychodząca z piany Afrodyta.

Czas na konturowanie i kilka słów o pędzlu, który jest najnowszym w mojej kolekcji - Brushworks - Angled Contour Brush. Mięciutki, mimo, że syntetyczny. Co prawda korzystam głównie z syntetycznego włosia i mam w tej kwestii ulubione marki, ale zawsze obawiam się, że w przypadku nowego nabytku trafię na włosie bardzo sztywne i nieprzyjemne w użytkowaniu. Na szczęście nie tutaj. Końcówka jest farbowana na fiolet, co pasuje do efektu ombre na trzonku. Ten za to posiada trzy wyżłobienia, które mają ułatwić trzymanie pędzla. Brakuje mi tutaj tylko oznaczenia - lubię pędzle, które posiadają swój numer albo nazwę. Tutaj mamy tylko logo marki.
Z konturowaniem i rozświetlaniem sprawa okazała się całkiem prosta. Bronzer i róż (który ma lekko brzoskwiniowy kolor), to kosmetyki z paletki HD Brows, a tę pokazałam przy okazji wpisu o kalendarzu (trafiła się akurat pierwszego grudnia). Za to z rozświetlaniem pobawiłam się nieco bardziej, bo nowością jest dla mnie paletka Barry M Cosmetics Cosmic Lights Highlighter Palette, z którą sprawa jest o tyle ciekawa, że kiedyś miałam inną paletkę tej marki, ale jakość pozostawiała wiele do życzenia. Tutaj użyłam co prawda tylko dwóch z sześciu wkładów, ale one najbardziej pasowały do obu makijaży. I chyba na nowo przekonałam się do tej marki - po pierwsze kosztuje niewiele, paletki maja całkiem porządne, papierowe kasetki z lusterkiem, a błysk rozświetlaczy... Sami oceńcie na podstawie tych zdjęć. Drobinki są jednak całkiem spore, ale mnie ten efekt odpowiada. Jednego z tych rozświetlaczy użyłam także do podkreślenia wewnętrznego kącika oka - dokładnie w wersji (nie)rozważnej.
Z konturowaniem i rozświetlaniem sprawa okazała się całkiem prosta. Bronzer i róż (który ma lekko brzoskwiniowy kolor), to kosmetyki z paletki HD Brows, a tę pokazałam przy okazji wpisu o kalendarzu (trafiła się akurat pierwszego grudnia). Za to z rozświetlaniem pobawiłam się nieco bardziej, bo nowością jest dla mnie paletka Barry M Cosmetics Cosmic Lights Highlighter Palette, z którą sprawa jest o tyle ciekawa, że kiedyś miałam inną paletkę tej marki, ale jakość pozostawiała wiele do życzenia. Tutaj użyłam co prawda tylko dwóch z sześciu wkładów, ale one najbardziej pasowały do obu makijaży. I chyba na nowo przekonałam się do tej marki - po pierwsze kosztuje niewiele, paletki maja całkiem porządne, papierowe kasetki z lusterkiem, a błysk rozświetlaczy... Sami oceńcie na podstawie tych zdjęć. Drobinki są jednak całkiem spore, ale mnie ten efekt odpowiada. Jednego z tych rozświetlaczy użyłam także do podkreślenia wewnętrznego kącika oka - dokładnie w wersji (nie)rozważnej.
Czasami chciałabym przenieść się w czasie i poznać niezwykłe sekrety hollywoodzkiego makijażu z tamtych lat. Dużo by pisać o fenomenie, jakim okazał się podkład stworzony przez Maxa Factora - pierwszy, wodoodporny produkt, który pozwalał aktorom pracować w naprawdę ciężkich warunkach. Czy podobnej formuły używano w przypadku szminek? Ah, te pocałunki na ekranie i brak rozmazanego konturu...

Nie wiem, nie wiem czego wtedy używano - za to wiem, czym ja się wspomogę. Project Lip i Matte Plumping Primer - to produkt, który właściwie w użyciu nie należy do najprzyjemniejszych. Delikatne mrowienie utrzymuje się dość długo, ale w efekcie ostatecznym jest tego warte. Poprzez pobudzenie do wytwarzania kolagenu, usta delikatnie puchną i stają się gładsze. Dzięki temu łatwiej jest zaaplikować pomadkę, a w rezultacie... usta są większe bez żadnej operacji czy ostrzykiwania. To nie jest żadne oszustwo, ale efekt nie jest oczywiście trwały. Tylko ostrzegam - w porównaniu do innych tego typu pomadek, tutaj mrowienie naprawdę trwa i trwa, ale dzięki temu usta dłużej wyglądają tak efektownie.

By Terry, Lip-Expert Matte Liquid Lipstick - Midnight Instinct. To pomadka o głębokim , ciemnym odcieniu, perfekcyjnie matowa i zastygająca. Ostrzeżenie! Ostrzeżenie! Nie ukryjecie przed nią żadnej suchej skórki, dlatego bezwzględnie warto spotkać się wcześniej z peelingiem. Bo tylko wtedy pomadka będzie wyglądać jak z obrazka... tfu, niczym ze zdjęcia hollywoodzkiej aktorki. Z dokładnym określeniem koloru mam jednak mały problem - oscyluje gdzieś pomiędzy śliwką a bordo. Przy aplikacji trzeba też uważać z warstwami - muszą być cieniutkie i równe, bo zdarzyło mi się dać plamę - to znaczy zrobić plamę. I troszkę na ząbkach lubi osiadać i tłustych posiłków nie lubi. To raczej taka pomadka, która spektakularnie wygląda, ale potrzebuje też sporo troski.

Czas zakończyć wszystko z przytupem! Albo lepiej - z utrwaleniem. Wiem, że nie będzie mi dzisiaj dane stanąć przed rozgrzanymi, studyjnymi lampami. Że nie będę nagrywać sceny w deszczu, ani całować się z Humpreyem Bogartem, ale mimo wszystko, dobrze by było, gdyby makijaż przetrwał przynajmniej do późnej nocy. Lekkie wstrząśniecie, dwa psiknięcia i delikatna mgiełka COVER | FX Illuminating Setting Spray opada delikatnie na buzię. Bezalkoholowa i szybkoschnąca formuła ma przedłużyć trwałość makijażu, a na dodatek... rozświetla skórę. Mocno rozświetla! W mgiełce pełno jest błyszczących drobinek. Nie ma uczucia przesuszenia, czy klejenia - a tego się trochę obawiałam. Użyłam jej w drugim makijażu, wersji romantycznej, by trochę podkreślić tę cukierkowość połyskujących usteczek.
(Nie)rozważna wersja w czarno-białym klimacie nawiązuje do filmów noir. Chyba tutaj najlepiej widać, jak ciemna, czerwona pomadka może wygląda na zdjęciu prawie na czarną. Rozświetlony, wewnętrzny kącik oka odbija światło i dzięki temu nasze spojrzenie skupiamy na... spojrzeniu. Czarny golf nie rozprasza, delikatna biżuteria dodaje elegancji. Do tego brak lakierów czy hybryd, bo dłonie od zawsze były atutem kobiety, ale nie zawsze dostęp do kolorowych mazideł był taki prosty.

(Nie)rozważna wersja w czarno-białym klimacie nawiązuje do filmów noir. Chyba tutaj najlepiej widać, jak ciemna, czerwona pomadka może wygląda na zdjęciu prawie na czarną. Rozświetlony, wewnętrzny kącik oka odbija światło i dzięki temu nasze spojrzenie skupiamy na... spojrzeniu. Czarny golf nie rozprasza, delikatna biżuteria dodaje elegancji. Do tego brak lakierów czy hybryd, bo dłonie od zawsze były atutem kobiety, ale nie zawsze dostęp do kolorowych mazideł był taki prosty.
POSZCZEGÓLNE KOSMETYKI ZNAJDZIECIE TUTAJ: INIKA Certified Organic Pure Primer / Eylure - Cool Classic No 117 / Brushworks - Angled Contour Brush / Project Lip i Matte Plumping Primer / By Terry, Lip-Expert Matte Liquid Lipstick / COVER | FX Illuminating Setting Spray / Sleek - A New Day / Illamasqua Powder Eye Shadow / BBB London Ultra Slim Definer / INIKA Long Lash Vegan Mascara - Black / Sleek MakeUP Highlighting Elixir /Poza tymi nowościami, które testuję od początku miesiąca, postawiłam także na moje klasyki (czyli standardowe produkty z mojego dziennego makijażu): podkład Hean Never Be Better, puder Illamasqua, przezroczysty żel do brwi z Bell, eyeliner Uoga Uoga, paleta HD Brows, balsam Dr.PAW PAW,

Efekty poniżej!
