O miłości do lutowego pudełka LookFantastic Beauty Box

42-200 Częstochowa, Polska
Miesiąc temu opowiadałam Wam o styczniowej edycji pudełka LookFantastic i nie dało się ukryć, że jestem tym boxem oczarowana. Mówiłam też o tym, że polskimi pudełeczkami jestem coraz częściej... rozczarowana. I wiecie co? Wciąż nic się nie zmieniło. Dalej niespodzianka składająca się w większości z miniaturek, cieszy mnie bardziej, niż kilka "pełnowymiarowych" kosmetyków. Sami przeczytajcie dlaczego...


Luty - miesiąc małych amorków, serduszek, puchatych misiów i innego, kolorowego badziewia, który próbuje nam wmówić, że wszyscy się kochamy. Ale może to i lepiej, bo jesteśmy ludźmi, i dlatego trzeba nam przypominać o sprawach tak podstawowych, jak miłość.

Luty to także idealna pora, do podwojenia sprzedaży kosmetyków. Przed Walentynkami można upolować wielu mężczyzn - ale tym w formie potencjalnych klientów, którzy szukają prezentów dla swoich drugich połówek. A że często o makijażu i pielęgnacji wiedzą tyle, co o odkładaniu skarpet na miejscu - cóż, pozostaje im tylko poszukać odpowiedniej pomocy. I tak oto, zamiast samodzielne komponować prezent, niejeden mężczyzna kupuję gotowe "boxy-niespodziewajki". I zazwyczaj to bezpieczny wybór.


Sama wyszłam z inicjatywą i chciałam sprawdzić, czy moje zauroczenie zagranicznym boxem LookFantastic nie jest tylko chwilowym ugodzeniem przez strzałę amora. Sama sobie zrobiłam prezent i zamówiłam popularne, polskie pudełeczko, które w przeszłości kupowałam ii bardz lubiłam. Kosztowało co prawda niewiele i wedle promocji kurier miał być darmowy, ale w kosmetykach siedzę już tyle, że dobrze wiem iż w Polsce można znaleźć naprawę fajne kosmetyki, z dobrym składem i to za niewielkie pieniądze.

Niby ciężko porównywać kwotę 30 zł do 15£, ale w przypadku takich pudełek, dla mnie liczy się przede wszystkim jakość kosmetyków, ich dobór do potrzeb konsumenta i dopiero na samym końcu cena. Jakież było moje zdziwienie, gdy polski producent popularnego boxa upchnął jako najdroższy produkt (za 60 zł) tabletki pomagające spalać tłuszcz. Bardzo dziękuję, ale nie łykam tego rodzaju specyfików i nie zapłaciłabym za to nawet 5 zł. Miłości z tego nie będzie.

Na szczęście ten miesiąc należał do LookFantastic i właśnie to pudełko uratowało miesiąc zakochanych. Jako że całuśnie być powinno - dwa, a nawet trzy produkty z pudełka sprawdzą się w pielęgnacji i makijażu ust. Do tego nie są to same miniaturki. Nie zabrakło też ciekawych kosmetyków do pielęgnacji cery, no i zagranicznego wydania ELLE. Jesteście gotowi na kosmetyczną petardę?



Trifle Cosmetics

Sugar Pear - Sublime Lip Scrub

Jestem leniem, dlatego od kilku miesięcy nie zrobiłam domowego, naturalnego scrubu do ust. Zazwyczaj używałam jednego z tych, który przeznaczony jest do pielęgnacji ciała. Bo peeling pod prysznicem to u mnie podstawa, a do tego wybieram te z ładnym składem! Problem jednak zażegnany, bo w lutowym pudełku LookFantasic pojawił się malutki  i jakże uroczy scrub. W dodatku o smaku  słodkiej gruszki. Przede wszystkim jest to produkt wegański i nietestowany na zwierzakach. Ponadto zaliczny do hipoalergicznych kosmetyków, bez glutenu (bo powiedzmy sobie szczerze, co nieco można podjeść, nawet zupełnie nieumyślnie) i z przystępnym składem. Ponarzekać mogę tylko na posmak - początkowo jest nawet słodziutki, bo przecież opiera się na cukrze, jednak później staje się nieco kwaskowaty. Ale to nie problem, w końcu ma pielęgnować a nie smakować.


Dr. PAWPAW

Balsam do ust w wersji Orginal

Oto brytyjski balsam, który podbił serca kosmetoholiczek mieszkających za granicą. U nas pojawił się całkiem niedawno, koło września roku poprzedniego i można go kupić stacjonarnie, w jednej z popularnych drogerii. Zawsze znajduje się na mojej toaletce. Jeżeli zajrzeć do składu balsamów, to łatwo stwierdzić, że pomimo naturalnych dodatków produkt ten nie można nazwać naturalnym. Zasługą jest występowanie wazeliny już na pierwszym miejscu. Stanowi bazę całego kosmetyku, ale warto o tym wspomnieć, bo unika jej wiele osób. Co prawda wazelina nie może wchłaniać się głębokie warstwy skóry, ale tworzy na niej dość szczelną warstwę, która nie tylko chroni, ale... może również zapychać skórę. Podstawą jest więc znać potrzeby naszej cery i takie składniki, które mogą działać na nią niekorzystnie. Skąd więc  ta  miłość do produktu opierającego się na wazlinie? Z przyjemnością odsyłam Was do wpisu, gdzie znajdziecie liste aż jedenastu zastosowań balsamu Dr. PAWPAW. I nagle okazuje się, że nadaje się on nie tylko do pielęgnacji ust.


Bellapierre 

Shimmer Roll Champagne

Tak coś czułam, że jak na luty przystało, pojawi się coś bliżej związanego z makijażem. Na szczęście nie była to kolejna szminka, bo trafić z kolorem to sprawa niełatwa, za to pojawił się kosmetyk, który spodobać się może zdecydowanej większości - bo to rozświetlacz. Ale nie byle jaki. Nie tam jakieś prasowane cudo, które może ulec zniszczeniu w przesyłce. Oto mamy maleńką roletkę, pełną błyszczących drobinek i sprawdzającą się zarówno w makijażu oka czy ust, w rozświetleniu kości policzkowych albo po prostu... w rozświetleniu czegokolwiek. Można aplikować go na dłonie, ramiona, dekolt, włosy... no prawie wszędzie. O marce Bellapierre słyszałam jak na razie jedynie dobre opinie, a sama mogę już powiedzieć wiele dobrego o rozświetlającej roletce. Najczęściej używam jej zamiast brokatowych cieni. Piątka z plusem za uniwersalność.


Filorga

Meso-Mask Smoothing radiance mask

Wreszcie doczekałam się maseczki! I to takiej, którą można zostawić na buzi nawet na całą noc. Standardowa aplikacja to 15-30 minut, ale specjaliści LookFantastic polecają nałożyć maseczkę tuż przed snem i zmyć rano przy pomocy ciepłej wody. Formuła przypomina raczej krem, który zdaje się delikatnie bielić przy aplikacji. Nakładać polecam palcami, nie tam żadnym pędzelkiem. Jest to wersja wygładzająca i przyznam szczerze, że po przeczytaniu opinii o maskach Filorga (i zapoznaniu się z powyższym wariantem) mam ochotę spróbować wersji rozjaśniającej. Może będzie z tego prawdziwa miłość? Nie żebym tutaj czuła jakiś niedosyt, ale mojej skórze potrzeba w pierwszej kolejności rozjaśnienia.


Elemis

Pro-Collagen Marine Cream

Tutaj początkowo nie było miłości. Ale tylko początkowo. Okazało się, że krem ten, chociaż przeznaczony jest do użytku na dzień, zupełnie się w tej roli nie sprawdza. Może nie tyle nie sprawdza, co wywiązał się mały konflikt - Elemis kontra podkład Hean. Ci Panowie najnormalniej w świecie nie mogą razem pracować. Podkład zaczynał się rolować i wyglądał nieładnie już chwilę po aplikacji.
I wtedy spróbowałam używać kremu na noc, zamiast serum Caudalie (o nim już za chwilę). No, teraz wszystko było już jak należy. Może nie jest to jakiś super przeciwzmarszczkowy krem, ale nawet aplikowany na noc sprawdza się dobrze. Nawilża, nie lepi się i całkiem ładnie aplikuje na wilgotną skórę (zaraz po toniku czy wody termalnej). Jeżeli zmienię podkład, to chętnie zacznę go stosować jako krem na dzień.


Caudalie

Vinosource S.O.S. Thirst Quenching Serum

Serum uniwersalne - polecane zarówno do skóry normalnej, mieszanej, suchej czy wrażliwej. Moja jest kapryśna i przy tym kosmetyku nie ma na co narzekać. Jak wspomniałam chwilę wcześniej, serum zamieniłam miejscem z kremem i używam go pod podkład. No i pasuje jak ulał. Ładnie nawilża, szybko się wchłania, ale pozostawia też delikatną warstwę, która działa trochę jak baza. Dla mnie to w punkt, bo po tradycyjne bazy sięgam bardzo rzadko. Marka była mi do tej pory znana jedynie ze słyszenia, ale w zupełności nie mogę sobie przypomnieć, jaki kosmetyk mi polecano. Jeszcze trochę aplikacji przede mną, ale coś czuje, że znów nabieram ochoty na pełnowymiarowy kosmetyk - a przynajmniej będę na niego chętna, o ile wciąż będzie utrzymywać się taka paskudna pogoda. Bo to serum jest jej wręcz dedykowane - ma nawilżać e ekstremalnych warunkach.


6 produktów i zarazem 6 kosmetyków, które aż miło używać. Do tego eleganckie, czerwone pudełeczko, które jak i poprzednie znajdzie swoje nowe powołanie w domowym zaciszu. Taki był luty, ale on już dobiega końca. Wiadomo już jednak, jak będzie wyglądać box reprezentujący marzec!



I przeogromnie miło mi poinformować, że wreszcie dostępna jest polska strona LookFantastic.pl ❤️ Sama dzielnie na to czekałam. Ceny boxów macie już podane w walucie polskiej - im dłuższa subskrypcja, tym tańsze pudełka. Możecie przeczytać o tym więcej TUTAJ. A mam też dla Was kod, na darmową przesyłkę. Brzmi po prostu: darmowadostawa - korzystajcie wiec.

A jak Wam minął luty? Jakieś kosmetyczne nowości wpadły w Wasze ręce? A może subskrybujecie jakieś boxy na stałe?