Mam kompleks młodości...- Kosmetyki BANDI

Żegnaj lato, żegnajcie przebarwienia i inne problemy! Jesienna pora to taki czas, by nie tylko wydrukować zdjęcia z wakacji (i kupić stos ciepłych swetrów), ale również pomóc skórze w regeneracji. Taki już mamy klimat, że pogoda daje nam popalić na całego - gorące lato pełne słońca, deszczowa jesień, mroźna zima i nieprzewidywalna wiosna. I tak w kółko. Często przeszkadza to nie tylko nam, ale również naszej skórze, która zmęczona i odwodniona starzeje się szybciej... Warto więc wykorzystać jesienną porę, by ''podrasować'' nieco swój wygląd. A ja mam od tego...

Ekstrawagancka BLOG urodowy, kosmetyczny, najlepszy - drogeria HEBE

Kompleks młodości

Mam Was! Dobrze wiem, co było waszą pierwszą myślą. Kompleks kojarzy się najczęściej z czymś  niezwykle negatywnym. Zresztą kobiety wiedzą o tym najlepiej, bo kompleksów mamy chyba najwięcej - za grube nogi, łydki, kostki. Nos zakrzywiony pod nieodpowiednim kątem, zbyt bardzo uniesione kąciki ust czy denerwujący pieprzyk na lewej stopie. A tu wcale nie o to chodzi. Tego pojęcia używa się także w innych dziedzinach Na przykład w kosmetyce kompleksy to w pewien sposób połączone składniki  i witaminy, które razem tworzą coś niezwykłego. Jak chociażby kompleks młodości, którym marka BANDI określiła mieszankę witaminy A, B i E. Ta ostatnia niekiedy zwana jest potocznie ''witaminą młodości'', a połączenie tego trio w jedność ma wzmocnić uzyskane rezultaty.


Kosmetyk czy lekarstwo? 

Kolejny podchwytliwy tytuł, przepraszam! Chciałam zwrócić Waszą uwagę na to, że marka BANDI nie kojarzy nam się z typowo drogeryjną marką. Może nawet zdarzyło się Wam, że znaleźliście te kosmetyki... w aptece. Tak, właśnie tam. Marce bliżej jest więc do kosmetyków aptecznych, po których raczej nie należy spodziewać się naturalnego składu. Z tego powodu sama długo omijałam te produkty. Apteczny asortyment kojarzył mi się zawsze z ostatnią deską ratunku, a jeżeli czytacie mojego bloga od jakiegoś czasu, to dobrze wiecie, że coraz częściej wybieram naturalne sposoby pielęgnacji skóry. Nie mam jednak na tym punkcie bzika, ale trzymam się jednej prostej zasady - przed każdym zakupem staram się zajrzeć do składu. I tutaj też zajrzałam i niedługo to trwało, bym zaprosiła dwa, nowe kosmetyki do mojej codziennej pielęgnacji...

A teraz moja ukochana perełka, o której uwielbiam wspominać we wpisach - BANDI jest CRUELTY FREE! Każda taka marka ma u mnie wielkiego plusa, a informacja ta pozostaje aktualna (z października tego roku) i pewna, bo blog Happy Rabbit uważam za nieocenione źródło w tym temacie. Dodatkowo wiele produktów  (ale nie wszystkie!) pozostają wegańskimi.

Ekstrawagancka BLOG urodowy, kosmetyczny, najlepszy - drogeria HEBE

BANDI Boost Care

Krem nawilżający z kwasem hialuronowym [HA]

Niby na dzień, niby na noc - jak komu pasuje. Sama polecałabym jednak wybrać albo jedno albo drugie i dać  też wykazać się innym kosmetykom. W moim przypadku wybrałam stosowanie na dzień, jako kosmetyk poprzedzający makijaż. W składzie znalazł się bowiem silikon, który stosuje się także w produkcji baz pod podkład. Dodatkowo krem nie jest zbytnio lepki, przez co określić go można mianem lekkiego.

Ukrywać jednak nie będę, że miałam lekkie obawy - w składzie znalazł się jeden składnik, który mógłby być potencjalnym zapychaczem. Ale nie był, co jednogłośnie mogę stwierdzić po niekrótkim okresie testowania. Jednak przy demakijażu często stawiałam na oleje i piankę (tę stosowałam jako drugi etap zmywania), bo źle zmyty produkt może często wyrządzić najwięcej krzywdy.

JAK STOSOWAĆ: Krem przeznaczony jest do użytku na dzień i/lub na noc (wciąż polecam wybrać jedną opcję). Rozprowadzamy niewielką ilość na całej twarzy oraz szyi, ale omijając okolice oczu.

Mamy tutaj co prawda silikon i to już na samym początku (Cyclopentasiloxane), ale uważa się go za niekomedogenny i w dodatku lotny. To właśnie on odpowiedzialny jest za efekt delikatnego wygładzenia i przygotowania skóry na makijaż. Głównym składnikiem aktywnym pozostaje kwas hialuronowy - to do niego należy utrzymanie odpowiedniego nawilżenia. Jest także olej arganowy, masło shea czy rzadko spotykany dodatek z rośliny kudzu.

Skład: Aqua (woda),  Glycerin, Isohexadecane (może zapychać), Cyclopentasiloxane (silikon, ale nie  jest komedogenny), Argania Spinosa Kernel Oil (olej arganowy), Panthenol, Pentaerythrityl Distearate (emolient), Shea Butter Ethyl Esters, (masło shea), Stearic ACID (Stabilizator i koemulgator, nawilża, ułatwia przedostawanie się substancji czynnych do głębszych warstw skóry), Cetearyl Alcohol, Cyclohexasiloxane, Hyaluronic ACID (kwas hialuronowy), Pueraria Lobata Root Extract (roślina kudzu), Sodium Carrageenan, Maris Sal (sól morska), Disodium EDTA, Sodium Hydroxide (wodorotlenek wyrównujący pH emulsji), Sodium Stearoyl, Glutamate (emulgator pochodzenia naturalnego), Sodium Polyacrylate, Butylene Glycol, Dimethicone Crosspolymer, Pentylene Glycol, Parfum/Fragrance, Phenoxyethanol, Ethylhexylglycerin, Alpha Isomethyl-Ionone, Coumarin, Lilial, Linalool (tutaj prawdopodbnie jako środek zapachowy).

Ekstrawagancka BLOG urodowy, kosmetyczny, najlepszy - drogeria HEBE


BANDI Boost Care

Koncentrat multiwitaminowy do twarzy

Przygotowana byłam na klasyczne serum, tylko w wersji nieco bogatszej - oleista, ''ciężka'' ciecz, którą rozprowadza się na twarzy jako ostatni etap pielęgnacji. Okazało się, że moje wyobrażenia nijak mają się do rzeczywistości.  Chyba lubię takie pozytywne zaskoczenia. Koncentrat BANDI ma formułę białego mleczka - niczym tego do demakijażu. Po rozsmarowaniu zamienia się jednak w lekką, przezroczystą ciecz i już chwilę później rozpoczyna się proces wchłaniania. Żadnej oleistej warstwy, tylko delikatne uczucie lepkości, które znika w przeciągu dziesięciu minut.

Kosmetyk możemy stosować codziennie, nie ma do tego przeciwwskazań. Zużywamy go rzeczywiście niewiele, a odpowiednią ilość nabieramy pipetą. Tutaj warto wspomnieć, że tuż po otwarciu opakowania znajdziemy buteleczkę z klasyczną, białą zakrętką, a pipeta pozostaje dodatkiem, który możemy, ale nie musimy wykorzystać. Inne serie produktów BANDI znajdziemy bez problemu w aptekach, stąd ta nietuzinkowa forma ''podania''. Cieszy mnie również, że koncentrat znajduje się w szklanej buteleczce - jest to jedno z bezpieczniejszych i ekologicznych kosmetyków. Szkło możemy wykorzystać ponownie przy produkcji domowych produktów na własny użytek. 

JAK STOSOWAĆ: Koncentrat stosujemy wieczorem, by dać mu szansę na pełne działanie. Wystarczy niewielka ilość, by kosmetyk nałożyć na obszar twarzy i szyi. Producent zaleca zastosować kosmetyk przed kremem, jednak z moich obserwacji mogę Was zapewnić, że warto zrezygnować z nakładania kolejnego produktu. Tak najprościej ocenić, czy koncentrat rzeczywiście sprawdza się w wieczornej pielęgnacji.

Ale co ze składem? Jako że nie jest to produkt naturalny, nie spodziewałam się zbytniego w szaleństwa podczas czytania składu. Jednak to właśnie po sprawdzeniu co się tam znalazło, zdecydowałam się na wypróbowanie koncentratu. Już na samym początku, zaraz po wodzie znalazł się emulgator, który... używa się w kosmetykach naturalnych - cóż za miłe zaskoczenie. Później gliceryna jako trzeci dodatek, która działa nawilżająco i zmiękczająco. Dalej tylko lepiej - olej arganowy, olej ze słodkich migdałów, witaminy i znów kilka substancji, które spotkamy w kosmetykach naturalnych. Nie spodobał mi się za to dodatek Disodium EDTA - z nim należy uważać i pilnować, by nie pojawiał się w wielu stosowanych przez nas mazidłach. Jego ilość bywa jednak niewielka a wszystko co po nim, to już śladowe ilości. Dlatego o ile reszta składu nie jest już tak idealna, to nie gra to już znaczącej roli.


Skład: Aqua (woda), Glyceryl Stearate (Naturalny emulgator), Glycerin, Niacinamide (witamina B3), Argania Spinosa Kernel Oil (olej arganowy), Tocopheryl Acetate (esterowa forma witaminy E), Prunus Amygdalus Dulcis Oil (olej ze słodkich migdałów), Retinyl Palmitate (niepowodująca podrażnień forma witaminy A), Persea Gratissima Oil (olej z awokado), Panthenol (prowitamina B5), Phytosterols (roślinny dodatek wzmacniający barierę naskórka), Olea Europaea Fruit Oil (oliwa z oliwek), Allantoin (naturalny składnik otrzymywany z korzenia żywokostu), Disodium EDTA, Ceteareth-20, Ceteareth-12, Cetyl Palamite, Cetearyl Alcohol, Polyacrylate Crosspolymer-6, Parfum/Fragance, Phenoxyethanol, Ethylhexylglycerin, Alpha Isomethyl-Ionone, Coumarin, Lilial, Linalool (tutaj prawdopodbnie jako środek zapachowy).

Jeżeli spośród tej dwójki miałabym wybrać ulubieńca, to zdecydowanie byłby to koncentrat. Nie tylko ze względu na kilka ciekawych dodatków w składzie, ale głównie dlatego, że pomimo swojej formuły pozostaje kosmetykiem lekkim a działa naprawdę przyzwoicie. Nie wiem jak Wy, ale ja nie zawsze mam ochotę na aplikację ''cięższych'' kosmetyków. Moja skóra zawsze potrzebuje nawilżenia, ale czasami chce odetchnąć niczym ja, po ciężkim dniu. Nie chce być przytłoczona produktem, które właściwie wchłania się wolno i cały czas pozostawia uczucie lepkości.


Krem natomiast sprawdzi się u osób, które lubią apteczno-drogeryjne kosmetyki, a ich skóra potrzebuje dodatkowego nawilżenia. Warto jednak pamietać o składniku, który może być zapychający, dlatego tutaj lepiej sprawdzi się przy cerze dojrzałej niż u dopiero co dojrzewającej osoby.

Dostępne wyłącznie w Hebe
Tych dwóch produktów nie znajdziecie w innej drogerii. Nie ma ich również na oficjalnej stronie BANDI. Seria BOOST CARE dostępna jest stacjonarnie w drogerii Hebe - sklep ma do niej wyłączność. Ale na koncentracie multiwitaminowym i powyższym kremie się nie kończy, bo znalazłam również informację, że w asortymencie znalazł się także koncentrat nawilżający, krem przeciwzmarszczkowy i koncentrat z aktywną witaminą C. Do tych składów też chętnie zajrzę, bo coś czuję, że tej jesieni trochę zaszaleję z pielęgnacją. 



Kosmetyki BANDI - znane, nieznane? Mieliście już z nimi do czynienia?