Bardzo brzydki dziennik, z którym zacznę nowy rok

Brzydkie rzeczy są nielubiane, zazwyczaj. Mówiąc, że nie przyjdziesz na spotkanie, bo jest "brzydka" pogoda, to nie mówisz tego w duchu myśli "ależ ta pogoda jest brzydka! Muszę usiąść przed oknem i napawać się tym widokiem". Nie wychodzisz, bo takiej pogody nie lubisz, a co gorsza - ona nie lubi Ciebie i bardzo ją to cieszy, że nie wystawiasz nosa poza dom. Mianem brzydkiego swetra określasz takie ubranie, którego często z sentymentu nie chcesz wyrzucić, ale wiesz, że bardziej pasuje ono do worka na śmieci niż Twoich lanserskich jeansów z przetarciami. A gdy mówię, że nowy rok zacznę z bardzo brzydkim dziennikiem...

... to mam na myśli bardzo wyjątkowy rok, z bardzo wyjątkowym przedmiotem. Bo brzydki, to czasami synonim słowa wyjątkowy. Wiem, wiem, naciągane to niczym magia świąt z reklamy Coca-Coli, ale co poradzić, że tkwi w tym szczypta prawdy. Brzydkie kaczątko było wyjątkowe. Gdy widzisz na ulicy kogoś ubranego cudacznie, często sobie myślisz - ale to brzydkie ubranie, a tymczasem ktoś nie tylko wyróżnia się na tle innych, ale pewnie sam myśli - łaaaaał, wyglądam fantastycznie i lepiej od innychBrzydota to więc pojęcie względne, a ja bezwzględnie zacznę nowy rok z dziennikiem innym niż dotychczas.

Iga Chmielewska była mi do tej pory bardzo, bardzo nieznana i szczerze liczę, że sie z tego powodu się na mnie nie obrazi. Bo z reguły nie przychodzi mi do głowy, że można tworzyć "brzydkie rysunki" i być jednocześnie "cudownym artystą". Także Iga dostaje ode mnie wirtualną piąteczkę, za pokazywanie kobiet takimi, jakie sa w rzeczywistości. Utożsamiam się z tymi brzusznymi ładkami i fryzurą "na cebulę". Zobaczcie na przykład jej @bbrzydki_insta. To Igs stworzyła ten cudaczny kalendarz. No i fajnie. 

Ekstrawagancka Blog Lifestyle Książki Dziennik

Taki jakby Bullet Journal

Zacznę od smętnyej opowieści, która pewnie zanudzi Was od pierwszego akapitu. Od dzieciństwa przejawiały się u mnie zdolności plastyczne (tutaj powinien nastąpić narcystyczny wybuch). Poniekąd byłam na nie skazana, bo po dziadku, mamie, tacie i wujku, zbierałam genetycznie przekazywane uzdolnienia. Ale tej drogi jednak nie wybrałam, bo pojawiła się u mnie druga, tym razem mniej chciana cechą - perfekcjonizm. Nic co robię w pełni mi się nie podoba, zawsze dążę do czegos lepszego niż jestem w stanie uzyskać - i w ten oto sposób, przez całe czasy szkolne przepisywałam zeszyty (bo te uzupełniane w szkole nie były tak perfekcyjne jak chciałam) i z podobnych pobudek porzuciłam też moj pierwszy Bullet Journal. Ozdobienie jednej strony zajmowało mi nawet dwie godziny, a gdy przychodzilo do uzupełnienia kartki własnymi zapiskami, wtedy znów coś poszło nie tak i zaczynałam od początku, by nie dotrzeć do końca.

A tutaj sprawę mam trochę jasną. Bo to przecież brzydki dziennik! A tak mówiąc całkiem szczerze i w połowie poważnie - podstawa została już zrobiona przez Igę, jak tylko będę uzupełniać. I chyba takiego Bullet Journala mi brakowało. Chwila, chwila... ale czym właściwie różni się BJ od zwykłego, pospolitego dziennika? A więc oprócz tego, że możemy tam malować, dopisywać i ozdabiać strony, mamy też miejsce na notatki i listy spoza codziennych obowiązków. W przypadku tego tworu jest to przykładowo...

  • lista książek do przeczytania
  • lista filmów do obejrzenia (w moim przypadku chyba lepiej wypisać seriale z Netflixa do obejrzenia, to może zamknę się w dwudzistu kilku)
  • list do siebie samego, który odczytać wolno dopiero za pięć lat. Chyba pobawię się w przewidywanie przyszłości i spróbuję wywróżyć, jak dużo bajerów będzie miał mom telefon z przyszłości. Od parzenia kawy zaczynając...
  • każdy miesiąc zaczyna się od wypisania celów, wydarzeń i... wydatków. Ostatnie przemilczę - tak jak milczy mój portfel, który chyba obraził się na mnie po ostatnich zakupach
  • na każdy miesiąc krótki list od Izy, dzięki któremu mamy szansę przetrwać bez doła przez kolejne 30 dni
  • list do Mikołaja. To chyba będzie pierwszy, którego nie gwizdanie z parapetu moja mama. Swoją drogą ostatanio pokazała mi kolekcję moich życzeń, które miał spełnić brodaty dziadek. To dziwne, ale dalej chciałabym tamten zestaw klocków LEGO.

Ekstrawagancka Blog Lifestyle Książki Dziennik

Czarno-biały minimalizm

... który domaga się Twojej inwencji twórczej. Są dzienniki, które wręcz krzyczą od pierwszej strony - "nawet nie próbuj zniszczyć mojego wewnętrznego piękna swoim bazgraniem", podczas gdy wersja od Chmielewskiej drze się w niebogłosy zdaniami w stylu "tylko czekam, aż zbeszcześcisz moje wnętrze swoimi kulfonami i dziwnymi rysunkami. Maluj! Tego właśnie chcę!". Czarno-białe rysunki aż proszą się o pokolorowanie, puste tabelki o upiększenie a gołe przestrzenie chcą ubranek z naszych bazgrołów. Ba, jest nawet miejsce na wklejenie zdjęcia, gdybyśmy przypadkiem zapomnieli, jak wyglądaliśmy w tym roku...

Mamy więc taki sobie "o'' zeszycik, formatu A5, z mięciutką okładką, fantazyjną zakładką i potrzebą zapełnienia. Na jednej stronie mieści się rozpiska na trzy dni, ale to wciąż całkiem dużo.

Ekstrawagancka Blog Lifestyle Książki Dziennik
Oprawa miękka / Liczba stron: 208 / Wydawnictwo: Znak Horyzont (dziękuję wydawnictwu za egzemplarz recenzencki) Format: 140x205mm / Rok : 2018


Bardzo brzydki dziennik ma też bardzo ładną cenę. Bo wiecie, spokojnie można go kupić za dwadzieścia kilka złotych, a to jak na kreatywny dziennik jest ceną kosmiczne niską. Bo już nie raz natknęłam się na takie "małe byle co", co to kosztowało "pożal się Boże stówkę". Także to brzydactwo możecie śmiało podrzucić komuś pod choinkę. A gdy usłyszycie, że prezent od Was jest brzydki, to pierwszy raz w życiu możecie się po tych słowach uśmiechnąć i to bez zażenowania (bo wstydzić się będzie ciotka, ktktó znów kupiła wam skarpetki). Bardzo brzydki dziennie na bardzo brzydki rok jest w sam raz na prezent. Albo podarek bez okazji. No, po prostu próbuję przekazać informację, że wart jest uwagi.

Chciałabym... Aby powstał jeszcze jeden dziennik, może za rok, może za dwa... Taki dla weteranów, którzy lubią bazgrać jeszcze więcej. Gdzie jedna strona będzie odpowiadać jednej, ziemskiej dobie, a lista książkę do przeczytania i filmów do obejrzenia będzie znacznie, znacznie dłuższa.  Oprócz listu do Mikołaja będzie także sekretna lista prezentów do kupienia, a okładka będzie czarna, jak kot, którego nie mam, ale mieć bym chciała.