Najciekawszym aspektem w testowaniu nowych produktów, jest odkrywanie ich nietypowych zastosowań. Niby cień do oczu, a zastąpi kredkę do brwi. Niby maska do włosów, a lepsza niż niejedna pianka do golenia. Niby krem BB... A jednak ekstrawagancka wersja korektora. Czas na na erę Skin79!
Marka Skin79 jest Wam zapewne równie dobrze znana, jak unikatowość azjatyckich kosmetyków do pielęgnacji. Ja poznałam najpierw ich krem BB w wersji Gold, maseczkę w płachcie i aloesowy żel. Teraz mam okazję poznęcać się nad najbardziej popularną - zaraz po pomarańczowej wersji - zupełnie nową na polskim rynku, miniaturką kremu BB Hot Pink Super+ Beblesh Balm Triple Functions.
Czemu miniaturka?
Twórcy kosmetyków poszli nam na rękę. Zapewne wiele kobiet borykało się z tym samym problemem - jak zmieścić w małej torebce nie tylko drobne bibeloty, produkt do ust i bibułki matujące, ale także... podkład lub krem BB? W końcu życiowe sytuacje bywają różne, ale buzia powinna wyglądać zawsze perfekcyjnie - przynajmniej tak sądzą Koreanki. Nie trudno się z tym nie zgodzić, w końcu zawsze mamy pod ręka lusterko, by przeglądać się w nim ukradkiem. O ile standardowe opakowania kremów BB od Skin79 mogą pochwalić się wspaniałym designem, to cechuje je nieporęczność (a co, jeżeli zechcemy wpakować je do kosmetyczki?). Dlatego właśnie, wszystko co pomniejszone, staje się bardziej przyjazne.
Miniaturki dostępne na stronie / Cena: 59 zł / 3 sztuki
Korektor idealny do pracy z minerałami
Mało który kosmetyk ma tylko jedno przeznaczenie. Sęk w tym, by znaleźć takie, które najlepiej zaspokoi nasze potrzeby. W moim życiu nastał ten czas, gdy na moment odłożyłam na bok standardowe podkłady, by poznać magię minerałów. Kto pracuje z nimi dłużej, ten dobrze wie, że chociaż są jedyne w swoim rodzaju, to bywają sytuacje (i to częste), gdy mineralny korektor nie zadowoli Nas w pełni. W stronę ciężkich korektorów spoglądamy wtedy niechętnie. Co więc począć? Tutaj swoją rolę perfekcyjnie odegra miniaturka kremu BB. Jak do tej pory, produkty Skin79 całkiem przyzwoicie współpracowały z moimi minerałami. Puchatym pędzelkiem do blendowania cieni, nakładam niewielką ilość kremu BB w miejsca szczególnie problematyczne - bardzo widoczne zaczerwienienia czy na gojące się wypryski. Cała sztuczka polega na tym, by pamiętać, aby przy aplikacji mineralnego podkładu, nie traktować tych miejsc zbyt drastycznie. Zamiast okrężnych ruchów, sprawdzi się stare, pospolite stemplowanie, które zagwarantuje, że nasz podkład przykryje korektor, a my uzyskamy podwójne krycie.
Azjatyckie kremy BB potrafią chyba zaspokoić oczekiwania każdego. Wciąż zaskakują - począwszy od różnorodności działań, poprzez fantastyczny wybór koloru i ciekawe perełki w składzie. Aktualnie opieram się na bliższemu poznaniu tego, co oferuje Skin79, bo przecież o azjatyckie kosmetyki wciąż trudno na polskim rynku.

Po co sięgać po kremy BB?
Jeżeli są tu osoby, które próbowały jedynie drogeryjnych kremów BB, dostępnych między innymi w Rossmannie czy Hebe - cóż, pozostaje mi tylko powiedzieć, że nijak mają się one do azjatyckich odpowiedników. Przede wszystkim, kiedyś, ta forma produktów kojarzyła mi się z prostym składem, ledwo widocznym kryciem i mocnym nawilżeniem. Było więc dla mnie niemałym zaskoczeniem, gdy tutaj zauważyłam zgodność jedynie z tą ostatnią cechą. Krycie? Możemy oczywiście budować je według własnego uznania, ale już pierwsza, cienka warstwa kosmetyku zadowoli większość kobiet. Skład? Na pewno nie jest prosty, ale kryje w sobie nawet i kilkanaście ciekawych perełek. Chociażby w tej wersji, występuje ekstrakt z dzikiego bzu i bławatka, bromelin (kontroluje wydzielanie sebum), adenozyna (odpowiedzialna za wygładzanie zmarszczek) czy niacynamid (ma za zadanie rozjaśnić skórę).
Magiczne właściwości - czy naprawdę wtapia się w skórę?
Moja pierwsza wersja kremu BB, Gold, nijak jest podobna do Hot Pink Super +. Skóra reaguje inaczej, chociaż działanie wciąż jest korzystne. Ale niestety - tym razem kolor okazał się nieco mniej dopasowany do mojej cery. Lubię produkty kryjące, których kolorystyka zbliżona jest do szarości - moja kapryśna skóra nigdy nie ma stałego odcienia. A to odrobina samoopalacza sprawi, że bliżej jej do pomarańczowych tonów, innym razem jest ich zdecydowanie za mało. Swojego czasu idealnym rozwiązaniem okazał się podkład Catrice, Photofiltre, który miał tak nietuzinkowy kolor, że nazwałam go moim ukochanym szaraczkiem. Właśnie ta ziemistość koloru była wybawieniem. Jak to jednak z ulubieńcami bywa, marki lubią zrobić na złość i wycofać je z oferty. Zadowolona z efektów z udziałem wersji Gold, oczekiwałam tego samego, od różowiutkiego maluszka. Błąd. O ile jako punktowy korektor krem spisał się perfekcyjnie, to przy nałożeniu na całą twarz całkowicie zniknął komfort. Czemu?
Jeżeli nakładamy naprawdę cienkie warstwy, to możemy mieć gwarancję, że nawet krem, który chcieliśmy spisać na straty, wtopi się w skórę i zgubi swoje pomarańczowe/szare/różowe tony. W tym moim zdaniem tkwi magia tych produktów! Problem pojawia się jednak w chwili, gdy pragniemy zwiększyć poziom krycia. W ten oto sposób, po dwóch cienkich warstwach z udziałem Hot Pink Super+, bliżej mi było do świnki Pigi z Mapetów, niż do naturalności azjatyckich piękności.
Co dalej? Era azjatyckich kosmetyków właśnie się rozpoczęła
Miniaturka zostaje w kosmetyczce. Zasługuje na ciepłą posadkę na pełen etat - przypadła jej jednak rola korektora. Wiem natomiast, że jako produkt na całą buzię, jest nam odrobinę nie po drodze. Jednakże... coraz chętniej rozglądam się za zieloną i pomarańczową wersją kremów BB. Dobrze wiem że od jakiegoś czasu trwa u mnie fascynacja azjatycką pielęgnacją i produktami, które przysłużą się w dziennym makijażu. Jakby tego było mało, w oko wpadły mi również kolejne perełki - Lovely Girl BB Cream, Super Plus Perfection Beblesh Balm Triple Functions BB Cream, Dream Girls Beblesh Balm, Diamond The Prestige BB Cream oraz Snail Nutrition BB Cream SPF45. Gdzieś tam wpisują się w moją malutką wishliste produktów do twarzy i staję w szeregach z minerałami. O tym, jak zmieniło się moje podejście do podkładów, napiszę niebawem. W ciemnych odmętach roboczych wersji wpisów, czeka recenzja Skin79 w wersji Gold. Coś czuję, że to dopiero początek wspaniałej przygody.
Czemu miniaturka?
Twórcy kosmetyków poszli nam na rękę. Zapewne wiele kobiet borykało się z tym samym problemem - jak zmieścić w małej torebce nie tylko drobne bibeloty, produkt do ust i bibułki matujące, ale także... podkład lub krem BB? W końcu życiowe sytuacje bywają różne, ale buzia powinna wyglądać zawsze perfekcyjnie - przynajmniej tak sądzą Koreanki. Nie trudno się z tym nie zgodzić, w końcu zawsze mamy pod ręka lusterko, by przeglądać się w nim ukradkiem. O ile standardowe opakowania kremów BB od Skin79 mogą pochwalić się wspaniałym designem, to cechuje je nieporęczność (a co, jeżeli zechcemy wpakować je do kosmetyczki?). Dlatego właśnie, wszystko co pomniejszone, staje się bardziej przyjazne.
Miniaturki dostępne na stronie / Cena: 59 zł / 3 sztuki
Korektor idealny do pracy z minerałami
Mało który kosmetyk ma tylko jedno przeznaczenie. Sęk w tym, by znaleźć takie, które najlepiej zaspokoi nasze potrzeby. W moim życiu nastał ten czas, gdy na moment odłożyłam na bok standardowe podkłady, by poznać magię minerałów. Kto pracuje z nimi dłużej, ten dobrze wie, że chociaż są jedyne w swoim rodzaju, to bywają sytuacje (i to częste), gdy mineralny korektor nie zadowoli Nas w pełni. W stronę ciężkich korektorów spoglądamy wtedy niechętnie. Co więc począć? Tutaj swoją rolę perfekcyjnie odegra miniaturka kremu BB. Jak do tej pory, produkty Skin79 całkiem przyzwoicie współpracowały z moimi minerałami. Puchatym pędzelkiem do blendowania cieni, nakładam niewielką ilość kremu BB w miejsca szczególnie problematyczne - bardzo widoczne zaczerwienienia czy na gojące się wypryski. Cała sztuczka polega na tym, by pamiętać, aby przy aplikacji mineralnego podkładu, nie traktować tych miejsc zbyt drastycznie. Zamiast okrężnych ruchów, sprawdzi się stare, pospolite stemplowanie, które zagwarantuje, że nasz podkład przykryje korektor, a my uzyskamy podwójne krycie.
Azjatyckie kremy BB potrafią chyba zaspokoić oczekiwania każdego. Wciąż zaskakują - począwszy od różnorodności działań, poprzez fantastyczny wybór koloru i ciekawe perełki w składzie. Aktualnie opieram się na bliższemu poznaniu tego, co oferuje Skin79, bo przecież o azjatyckie kosmetyki wciąż trudno na polskim rynku.
Po co sięgać po kremy BB?
Jeżeli są tu osoby, które próbowały jedynie drogeryjnych kremów BB, dostępnych między innymi w Rossmannie czy Hebe - cóż, pozostaje mi tylko powiedzieć, że nijak mają się one do azjatyckich odpowiedników. Przede wszystkim, kiedyś, ta forma produktów kojarzyła mi się z prostym składem, ledwo widocznym kryciem i mocnym nawilżeniem. Było więc dla mnie niemałym zaskoczeniem, gdy tutaj zauważyłam zgodność jedynie z tą ostatnią cechą. Krycie? Możemy oczywiście budować je według własnego uznania, ale już pierwsza, cienka warstwa kosmetyku zadowoli większość kobiet. Skład? Na pewno nie jest prosty, ale kryje w sobie nawet i kilkanaście ciekawych perełek. Chociażby w tej wersji, występuje ekstrakt z dzikiego bzu i bławatka, bromelin (kontroluje wydzielanie sebum), adenozyna (odpowiedzialna za wygładzanie zmarszczek) czy niacynamid (ma za zadanie rozjaśnić skórę).
Magiczne właściwości - czy naprawdę wtapia się w skórę?
Moja pierwsza wersja kremu BB, Gold, nijak jest podobna do Hot Pink Super +. Skóra reaguje inaczej, chociaż działanie wciąż jest korzystne. Ale niestety - tym razem kolor okazał się nieco mniej dopasowany do mojej cery. Lubię produkty kryjące, których kolorystyka zbliżona jest do szarości - moja kapryśna skóra nigdy nie ma stałego odcienia. A to odrobina samoopalacza sprawi, że bliżej jej do pomarańczowych tonów, innym razem jest ich zdecydowanie za mało. Swojego czasu idealnym rozwiązaniem okazał się podkład Catrice, Photofiltre, który miał tak nietuzinkowy kolor, że nazwałam go moim ukochanym szaraczkiem. Właśnie ta ziemistość koloru była wybawieniem. Jak to jednak z ulubieńcami bywa, marki lubią zrobić na złość i wycofać je z oferty. Zadowolona z efektów z udziałem wersji Gold, oczekiwałam tego samego, od różowiutkiego maluszka. Błąd. O ile jako punktowy korektor krem spisał się perfekcyjnie, to przy nałożeniu na całą twarz całkowicie zniknął komfort. Czemu?
Jeżeli nakładamy naprawdę cienkie warstwy, to możemy mieć gwarancję, że nawet krem, który chcieliśmy spisać na straty, wtopi się w skórę i zgubi swoje pomarańczowe/szare/różowe tony. W tym moim zdaniem tkwi magia tych produktów! Problem pojawia się jednak w chwili, gdy pragniemy zwiększyć poziom krycia. W ten oto sposób, po dwóch cienkich warstwach z udziałem Hot Pink Super+, bliżej mi było do świnki Pigi z Mapetów, niż do naturalności azjatyckich piękności.
Skład: Water, Propylene Glycol, Cyclomethicone, Dimethicone, titanium Dioxide, IsopropylPalmitate, Talc, Butylene Glycol Dicaprylate/Dicaprate, Ethylhexyl Methoxycinnamate, Dipentaerythrityl Hexahydroxtstearate/Hexastearate/Hexarosinate, Cetyl PEG/PPG-10/1 Dimethicone, Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil, Arbutin, Ethylhexyl Salicylate, Zinc Oxide, Magnesium Sulfate, Polyglyceryl-4 Isostearate, Adenosine, Camellia Sinensis Leaf Extract, Madecassoside, Aloe Barbadensis Leaf Juice, Nelumbo Nucifera Flower Water, Triclosan, Ceramide 3, Cholesterol, Lycium Chinese Fruit Extract, Helianthus annus (Sunflower) Extract, Cornus Offincinalis Fruit extract, Hedera Helix (Ivy) Extract, Schizandra Chinensis Fruit Extract, Dimethicone/vinyl Dimethicone Crosspolymer, Silica, Vinyl Dimethicone/Methicone Silsesquioxane Crosspolymer, Portulaca Oleracea Extract, Poper Methysticum Leaf/Root/Stem Extract, Disteardimonium Hectorite, Trihydroxystearin, Glycosyl Trehalose, Aluminum Hydroxide, Alumnium Stearate, Hydrogenated Starch Hydrolysate, Methicone, Tobopheryl Acetate, Glycerin, Caprylic/Capric Triglyceride, Ubiquinone, Hydrogenated Lecithin, Phytic Acid, BHT, Fragrance, Phenoxyethanol, Propylparaben, Methylparaben, Butylparaben, Iron Oxides
SKIN79 Hot Pink Super+ Beblesh Balm Triple Functions - jedna warstwa / CERA TRĄDZIKOWA, MIESZANA |
Co dalej? Era azjatyckich kosmetyków właśnie się rozpoczęła
Miniaturka zostaje w kosmetyczce. Zasługuje na ciepłą posadkę na pełen etat - przypadła jej jednak rola korektora. Wiem natomiast, że jako produkt na całą buzię, jest nam odrobinę nie po drodze. Jednakże... coraz chętniej rozglądam się za zieloną i pomarańczową wersją kremów BB. Dobrze wiem że od jakiegoś czasu trwa u mnie fascynacja azjatycką pielęgnacją i produktami, które przysłużą się w dziennym makijażu. Jakby tego było mało, w oko wpadły mi również kolejne perełki - Lovely Girl BB Cream, Super Plus Perfection Beblesh Balm Triple Functions BB Cream, Dream Girls Beblesh Balm, Diamond The Prestige BB Cream oraz Snail Nutrition BB Cream SPF45. Gdzieś tam wpisują się w moją malutką wishliste produktów do twarzy i staję w szeregach z minerałami. O tym, jak zmieniło się moje podejście do podkładów, napiszę niebawem. W ciemnych odmętach roboczych wersji wpisów, czeka recenzja Skin79 w wersji Gold. Coś czuję, że to dopiero początek wspaniałej przygody.
Czy poznaliście już magię azjatyckich kosmetyków? A może w zupełności nie przypadała Wam do gustu? Po jakie marki sięgacie najczęściej i czy zwracacie uwagę na wartość SPF w podkładach/kremach kryjących?
Ja z azjatyckich kosmetyków używam żelu Mizona ze śluzem ślimaka :) Ich kremów BB niestety nie miałam przyjemności testować i może to i dobrze, bo mogłabym przepaść finansowo :P Wczoraj jednak kupiłam delikatną alternatywę...W związku z tym, że w okresie jesienno - zimowym intensywnie się złuszczam to przez cały rok stosuję krem z filtrem 50+. Wczoraj zakupiłam ten filtr Ziaji, ale tonujący :) Panna Joanna zachwalała u siebie, zaraz idę robić pierwsze testy ;) Są szanse, że delikatna warstwa minerałów na ten filtr zrobi mi dobrą robotę i pozwoli wyglądać względnie dobrze :D
OdpowiedzUsuńJa ostatnio trochę buszowałam w sklepie Ziaji, ale byłam trochę przerażona składami. Wiele kremów do twarzy miało na drugim miejscu parafinę. Wybrałam woect na razie tylko maseczki ściągające, bo ostatnio świecę się jak dyskotekowa kula ;)
UsuńSłyszałam dużo dobrego o azjatyckich kosmetykach a w szczególności o skin79 ;) Kiedyś na pewno się skuszę :))
OdpowiedzUsuńSzczególnie, że można upolować je na promocji i wtedy nie przekraczają 100 zł.
Usuńja uwielbiam kremy bb, ale tylko te azjatyckie :D miałam kilka "europejskich" wersji i szczerze to mocno się na nich zawiodłam :) wydaje mi się, że jak się zacznie przygodę z kremami bb to często ciężko z tego wyjść :D
OdpowiedzUsuńJa jeszcze planuję sprawdzić ten krem BB z Golden Rose. Może na wakacje będzie dobry ;) z dostępnością w moim mieście jest jednak strasznie trudno.
UsuńJa nie używam miniaturek a pełnowymiarowe kremy bb, bo nie poprawiam makijażu w ciągu dnia. Mam wersję gold i ze śluzem ślimaka, oba kremy są fantastyczne i nie sięgam już po żadne zwykłe podkłady. Na pewno do grona moich produktów ze skin 79 nie długo dołączy jeszcze zielona wersja.
OdpowiedzUsuńZielona wersja też mi się marzy - szczególnie po wpisie AguBlog, a wiem, że wiele kolorów, które miała sprawdziły się i i mnie.
UsuńTyle się mówi o kremach BB ze Skin79, że chyba w końcu też je wypróbuję.
OdpowiedzUsuńWarto wypróbować najpierw próbki :) skin79 dodaje zawsze jakieś do zamówień, a ja mogę polecić maseczki w płachcie.
UsuńPatrzyłam kiedyś na swatche tych kremów, ale jednak dla mnie byłyby raczej zbyt ciemne-może jedynie wersja zielona jakoś by się spisała ;)
OdpowiedzUsuńOne w gruncie rzeczy tylko wydają się być takie ciemne. Przykładowo do tej pory, używałam już najjaśniejszego koloru Skin Balance i Revlon w kolorze Buff :)
UsuńTrudno mi dopasować te kremy BB ze Skin79. Różowy zdecydowanie odpada, gold wypada nieco lepiej, ale też nie idealnie (ostatnio używałam go jako korektora właśnie). Nie wiem, czy szukać dalej, bo w zasadzie nie potrzebuję tak mocnego krycia i czuję, że są dla mnie zbyt ciężkie.
OdpowiedzUsuńUwielbiam za to wszelkie maseczki, peeling, ostatnio dokupiłam zwykły krem z filtrem i rozświetlacz w kulkach.
A może wersja Zielona? :) ja ostatnio zachwycam się aloesowym żelem od Skin79 :)
UsuńMyślałam raczej o pomarańczowej, ale może i zielona. Mam próbki, czas na testy. :)
UsuńAloes mam z Holika Holika i też bardzo lubię. :)
Jakie piękne opakowanie ma ten żel!
UsuńMój człowieku orkiestro :D Ty to zawsze coś wymyślisz :) Właśnie sama się na własnej skórze przekonałam, że te kremy faktycznie potrafią się dostosowywać do naturalnego odcienia skóry - wpadła do mnie ostatnia nowość, której kolor mnie tak przeraził, że w ogóle bałam się go ruszyć... a po kilku minutach ? jak moja druga, lepsza skóra - masz rację, kluczem do sukcesu są cienkie warstwy :)
OdpowiedzUsuńU mnie jeszcze podobnie działa krem CC od Bell - kolorek wydaje się być zbyt ciemny, ale przy cienkiej warstwie wydaje się zmieniać kolor! :)
Usuńdobry pomysł,
OdpowiedzUsuńmimo to chętnie bym spróbowała
:)
UsuńNiestety krem ten nawet nałożony w niewielkiej ilości na moją buzię, nie chce się z nią stopić.
OdpowiedzUsuńAle roluje się? Zapycha pory? Jakich produktów używasz na co dzień? :)
UsuńFajny wpis. Musze uzbierac na swojego bebika. Ale warto chyba, bo pieknie wygladasz na zdjeciu :). Marzy mi się uzyskanie takiego wyrownania kolorytu
OdpowiedzUsuńKoloryt wyrównuje naprawdę dobrze :)
UsuńU mnie azjatyckie BB sprawdzają się bardzo dobrze, zwłaszcza latem lubię ich używać :)
OdpowiedzUsuńO tak :) Chociaż u mnie i zimą radzą sobie całkiem nieźle.
UsuńUwielbiam Skinowe BB! Póki co moim faworytem jest pomarańczowy :)
OdpowiedzUsuńJa mam nadzieję, że wypróbuję jeszcze pomarańczowy i zielony :)
UsuńPo przeczytaniu książki Charlotte Cho złożyłam zamówienie i zakupiłam trzy miniaturki tych kremów BB i mam nadzieję, że świetnie się spiszą :)
OdpowiedzUsuńA jak jeszcze człowiek pomyśli, że tyle marek zagranicznych ma takie fajne kremiki BB do wypróbowania, to hoho! :)
UsuńMam miniaturę tego BB - kupiłam zestaw 3 minikremów na stronie Skin79 :). Nie myślałam, aby stosować te kremy jako korektory. Super, że znalazłaś takie zastosowanie i krem się u Ciebie nie zmarnuje, bo tego najbardziej sama nie lubię, kiedy kupuję jakiś produkt i mi zupełnie nie służy - szkoda wyrzucić, ale też nie ma sensu się męczyć...
OdpowiedzUsuńJasne :) Chociaż miałam i takie produkty, które lądowały w koszu, bo po prostu jakkolwiek bym nie chciała je zużyć, to moja skóra zawsze mówi NIE! ;)
UsuńJa żadnych kosmetyków tego typu nie używam, bo jest mi to nie potrzebne, ale słyszałam dużo dobrych opinii o tych kremach, szczególnie właśnie azjatyckich :)
OdpowiedzUsuńNa pewno są lepsze od tych drogeryjnych, bo mimo, że chemia, to chociaż coś tam ciekawego się znajdzie w składzie :)
UsuńNie miałam azjatyckich BB tylko ten drogeryjny i faktycznie tych najważniejszych roli nie spełniał :( Fakt faktem mnóstwo dobrego słyszałam o tych azjatyckich kremach :)Może kiedyś się na nie skusze :)
OdpowiedzUsuńObs:):* Pozdrawiam :*
Warto najpierw sięgnąć po próbki! :) Przy nawet małych zamówieniach są dodawane :)
UsuńJa czekam na moje pomarańczowe mini i już drżę o odcien ;D
OdpowiedzUsuńMiałam próbkę pomarańczowego i wydaje się być naprawdę ciekawym odcieniem! :) Chyba lepiej by mi przypasował niż różowy :)
Usuń