#3 Makijaż z Wibo - Prosty, ale lekko ekstrawagancki


Kuferki wizażystek pękają w szwach od stosów drogich kosmetyków, którymi sprawne ręce profesjonalistki potrafią zmalować cuda. Ogromne paletki mieniące się kolorami niczym tęcza, podkłady, pudry, rozświetlacze i wszystko to, o czym każda kobieta marzy... Czy jednak zwyczajna JA, zabiegana studentka i marzycielka z głową w chmurach nie może pozwolić sobie na odrobinę luksusu? Chce wyjść na przeciw stereotypom i pokazać, że dobre kosmetyki wcale nie musza być drogie, a odrobina wyobraźni dostarczy Ci nie mało frajdy podczas codziennego makijażu. Raz, dwa, trzy... zaczynamy!

Jeżeli jeszcze ktoś nie natknął się nigdy na uroczą szafeczkę kosmetyków Wibo, którą znajdziemy w każdym Rossmannie - nie wie, jak wiele traci. Sama przez pewien czas omijałam ją szerokim łukiem, bo wychodziłam z założenia, że to co tanie, nie może być przecież dobre. Z kobiecą ciekawością nie da się jednak wygrać i o moich nabytkach z Wibo moglyście poczytać już tutaj, jak i w poście o 5 kosmetykach z Wibo, które trafiły do mojej kosmetyczki. Dzisiaj przychodzę z kolejnymi nowościami, a wstyd mi przyznać, że na żaden z produktów nie mogę ponarzekać. 

Każdy z produktów zrecenzuję jednak w kolejnym poście, także zajrzyjcie tutaj niebawem...



Trzy triki na jeden produkt - uniwersalny korektor

Jak zawsze wpadam wszędzie na ostatnią chwilę! Mogłabym rzec - kobieta pracująca, Matka Polka, wspaniała żona!
... chwilunia. O tym, to ja na razie mogę jedynie śnić i szczerze powiem, że mam ku temu okazje, bo jak przystało na szaloną studentkę budzę się zawsze za późno. Nawet ostre brzmienie gitary w rockowej piosence nie jest w stanie mnie obudzić! Tak oto wstaję na pięć minut przed rozpoczęciem zajęć i potykając się o kota, zabawkę kota, kocyk kota a później znów kota, który zdaje się teleportować pod moimi nogami, wpadam do łazienki na szybki 'mejkap'. 

Klasycznym makijażem tego bowiem nie nazwę. Jednym ruchem zaplatam kitkę na czubku głowy (i o dziwo zawsze kojarzy mi się to z teletubisiami a widok śmieszy równie bardzo) i zostaję zmuszona podjąć ważną decyzję - być i malować, albo nie być i przysporzyć o zawał ludzi w autobusie. Cóż, pozostaję przy opcji pierwszej, bo nawet piątka z kolokwium nie zmaże z głowy wykładowcy widoku moich zapuchniętych oczu i niespodzianek na czole. Zawsze ten sam dylemat - jak zrobić to w czasie krótszym niż zadania z programu 'Milion w minutę' (a chcę przecież wyglądać chociaż na 100 zł...).

Wtedy poznałam magię jednego, bardzo niepozornego, całkiem niezwyczajnego w swojej zwyczajności kosmetyku, który zdaje się ratować mnie każdego dnia, każdej godziny, każdej minuty, gdy wstyd mi za to, że uśmiech studentki a trądzik gimnazjalistki.