LookFantastic Box rozpieszcza kobiety marcowym pudełkiem

Marzec był ciężkim miesiącem. Zakręconym, zimnym, ale przynajmniej obfitym w kosmetyczne nowinki. Jednak mimo wszystko, największym zaskoczeniem pozostaje pudełko od LookFantastic, które ukazało się właśnie w marcu i które kolejny raz (w moim mniemaniu) rozgromiło konkurencję. I chociaż mamy już kwiecień i właściwie przyszedł czas na nowego boxa, to jest to idealna pora, by opisać Wam, dlaczego poprzednia edycja była tak bardzo udana i czemu zachęca do kolejnej, kosmetycznej przygody z boxem Look Fantastic.


Zacznę od tego, że pierwszym zaskoczeniem był design pudełka. Edycja ze stycznia i marca to boxy o stonowanej, pastelowej kolorystyce. Tym razem mamy wieko z grafiką, która wpisuje się w aktualne trendy. Wystarczy spojrzeć na postery, które pojawiają się w wiosennych aranżacjach wnętrz. Są to nowoczesne portrety malowane jedną linią, zwane grafiką linearną. I właśnie tutaj mamy z styczność z podobnym rysunkiem. Dzięki temu możemy pudełko wykorzystać ponownie, tym razem jako element wystroju. Skoro kwestia zewnętrzna została omówiona, to może czas zajrzeć do środka?


SkinChemists

Rose Quartz Lip Plump


Błyszczyk o prawie przezroczystej formule? W kosmetycznym boxie? Czy to naprawdę może się udać? Jak widać może. I śmiem nawet napisać, że to najlepszy kosmetyk tego pudełka, czego w zupełności się nie spodziewałam. Bo właściwie nie lubię pomadek dodawanych do pudełek-niespodzianek. Nie lubię, bo rzadko są to kosmetyki dobrej jakości a ponadto w kolorze na tyle uniwersalnym, aby zmawiający nie mogli kręcić nosem. No tutaj z kolorem strzał w dziesiątkę, bo jest on praktycznie niewidoczny. Co prawda po opakowaniu widzimy, że jest to delikatny, różowy odcień, ale w zupełności znika on po aplikacji. Jedna nie zmienia to faktu, że wiele kobiet nie lubi błyszczyków i sama zaliczam się do tej grupy. I tutaj zachodzi konflikt interesów - jakim sposobem ten produkt stał się moi ulubieńcem?

Bo powiększa usta. I nie tylko optycznie. Nałożenie na usta kosmetyku o formule błyszczyku daje złudne wrażenie, że wargi są większe i pełniejsze. Ale to nie tylko to. W składzie znalazł się olejek miętowy, który w moim przypadku działa momentalnie. Po aplikacji czuć przyjemne mrowienie, a usta delikatnie ''puchną''. I dzięki temu częściej rezygnuję z kolorowych pomadek na rzecz błyszczyka. Trzeba go jednak mieć zawsze pod ręką, bo jak przystało na płynną i lepką formułę - szybko się ściera. Efekt powiększenia ust utrzymuje się przez prawie pół godziny. Czy chciałabym wrócić do tego produktu? Tak, chociaż mam pewne wątpliwości co do ceny, bo tak jak mówiła w swoim filmie Agata (Pokój Agaty), ciężko zorientować się w jego dokładnej cenie.


Omorovicza

Balancing Moistriser

O samym kremie jeszcze nie słyszałam, ale o marce już tak, bo w szczególności zainteresowało mnie, że pochodzi ona z Węgier. Same kosmetyki zbierają opinie bardzo pochlebne, dlatego zawczasu nastawiłam się na efekt WOW. A kremy do twarzy nie mają w mojej kosmetyczce łatwego życia - w szczególności te, które nakładam pod makijaż. Już od pierwszego dnia od otrzymania pudełka odstawiłam na bok dotychczasowy krem i zabrałam się za testowanie nowego. Obietnice producenta są niemałe, bo wedle zapewnień krem powinien redukować wyrazistość zmarszczek oraz bruzd, regulować wydzielanie sebum i zapobiegać świeceniu skóry. Ma spisywać się przy cerze mieszanej i tłustej, co w punkt pasowałoby do mojego aktualnego stanu. 

Nakładałam go więc codziennie rano, zaraz po toniku. Testowałam w tym czasie kilka podkładów i korektorów, chociaż zazwyczaj wiernie wracałam do fluidu Hean Never Be Better i korektora z Makeup Revolution. I chociaż przyznam, że nie sprawdziła się obietnica z regulacją wydzielania sebum, to ani trochę nie wpłynęło to na moją ocenę. Z reguły wolę, aby moja cera delikatnie się błyszczała niż była zbyt sucha. Lepiej użyć bibułki matującej niż patrzeć, jak przesuszona skóra zaczyna się łuszczyć. Dlatego kremu używam i używać będę do samego denka, bo nadzwyczaj odpowiada mi jego formuła - na wpół żelowa, na wpół kremowa o delikatnym, chłodzącym efekcie. A ponadto opakowanie wykorzystam ponownie, bo wykonane jest z grubego, matowego szkła.

Wierzcie bądź nie, ale ten krem to... miniatura. Mamy tutaj 30 ml produktu, czyli naprawdę niemało, natomiast wersja pełnowymiarowa to aż 50 ml. Kolejne zaskoczenie to cena, bo jeżeli wziąć pod uwagę produkt znajdujący się w pudełku, to jego cena znacznie przekracza wartość samego boxa - to około 250 zł za jeden kosmetyk. LookFantastic oferuje głównie kosmetyki z wyższej półki, ale krem na pewno jest niemałą niespodzianką. 


Style London

Gadżet do makijażu w formie szczoteczki

A to było dla mnie ogromne zaskoczenie. I jakże pozytywne. Moja ostatnia szczoteczka (marki no name), zginęła śmiercią tragiczną - pękła na pół podczas używania i o mały włos nie zrobiła mi krzywdy. Dlatego jakoś nie mogłam zebrać się, by kupić następną, ale wiedziałam, że koniec z wybieraniem wśród najtańszych dostępnych szczoteczek. Masz Ci los, że znalazłam taką w pudełku i na pierwszy rzut oka - a raczej po pierwszym dotknięciu - wiedziałam już, że jest ona wykonana z materiału porządniejszego niż poprzedni gagatek.

Warto sobie wyjaśnić, że tego rodzaju szczoteczka to głównie gadżet. Nie jest niezbędna i nie w każdym makijażu będzie pomocna. Jej zaokrąglony kształt nie sprawdził się w aplikacji podkładu, jednakże... fantastycznie pasuje do pracy z kosmetykami do konturowania na mokro. Wibo swojego czasu wypuściło niebanalną paletkę z kosmetykami suchymi i mokrymi, jednak z tymi drugimi miałam niemały problem - nie podoba mi się aplikowanie ich palcami a odpowiedniego narzędzia było po prostu brak - aż do marcowej edycji boxa.

Włosie jest mięciutkie, chociaż tak gęste i zbite, że może przywodzić wrażenie sztywnego. Nie drapie jednak a wypadły najwyżej pojedyncze włoski i to z racji tego, że ochrzciłam szczoteczkę pierwszym praniem. Kolejne, wielkie TAK!


Renu Skin

Advanced Anti-Ageing Flash Relax Mask

Nie mogło zabraknąć maski. Jakoś podświadomie czuję już, kiedy w danym pudełku pojawi się jakaś maseczka - a to do włosów, a może do twarzy. W tym przypadku padło na to drugie. Renu Skin zaproponowało kosmetyk działający przeciwstarzeniowo i liftingująco. Producent zapewnia nawet poprawienie owalu twarzy, chociaż w to ani trochę nie chce mi się wierzyć. Takie efekty możemy uzyskać kosmetykami w połączeniu z masażami, albo maseczkami w płachcie w formie pasków podtrzymujących podbródek. Ale..

Miniatura dołączona do boxa liczy sobie 30 ml, tymczasem produkt pełnowymiarowy to 100 ml. Cena za miniaturkę będzie więc wahać się w okolicach 50 zł. Jako że producent wspomina o działaniu przeciwstarzeniowym, maseczka ma przede wszystkim nawilżać. I to jej wychodzi wyśmienicie. W niektóre wieczory zastępowałam nią maseczki z glinek, bo najzwyczajniej w świecie nie miałam siły i ochoty, by bawić się w łączenie, mieszanie i nakładanie niebezpiecznie kolorowej masy, jaka idealnie opisuje glinki.

Maseczka od Renu Skin należy do tych, które zmywamy po wyznaczonym czasie. Oczywiście zaczynamy od oczyszczenia skóry, aplikacji produktu i pozostawieniu go na 5 do 10 minut. Później zmywamy za pomocą letniej wody. Czynność tę powtarzamy raz albo dwa razy w tygodniu, ale w zupełności wystarczy jedna aplikacja w wybrany dzień (może niedzielne SPA?).


Doucce

Freematic Eyeshadow Duo

Ciemno to widziałam. A przynajmniej na początku. Chyba jestem ostatnio zbyt sceptycznie nastawiona, a to pewnie dlatego, że za wiele razy zawiodłam się na kosmetycznych boxach. Ale jakoś LookFantastic Box rozczarować mnie nie chce i chwała mu za to. W marcowej edycji pojawiły się w pudełku... cienie. I wreszcie nie są to jakieś neonowe kolory w stylu kanarkowej żółćci czy głębokiego błękitu. Proszę, niech to będzie inspiracja dla innych! Jeżeli kobieta zapragnie kolorowego szaleństwa, to odwiedzi drogerię i znajdzie odpowiadający jej pigment, ale w kosmetycznym boxie oczekuje kosmetyków ciekawych, ale w pewnym sensie ''bezpiecznych''.

Marka Doucee postawiła mocno na klasykę, czyli dwa odcienie brązu. To chyba najpopularniejsze kolory w dziennym makijażu. Wedle wyboru marki, oba cienie powinny pasować do każdego typu urody. Nie wiem jak u innych dziewczyn, ale przy moich blond włosach i zielonych oczach, brązu nigdy za wiele! Cienie są błyszczące i o bardzo dobrej pigmentacji. Dodatkowo znajdują się w malutkich kasetkach, które pasują do magnetycznych paletek.


Zaglądając na mój profil na Instagramie poprzez powyższe zdjęcie, możesz obejrzeć całą zawartość pudełka na filmiku. Wystarczy kliknąć na drugie zdjęcie w kolejce. 

Skimono

Foot mask

.... i jeszcze jedna maska. Ale jakoś nie narzekam. Nie tak dawno, w polskim boxie trafiły mi się dwie maseczki do twarzy i to wywołało pewną konsternację, bo ileż można dodawać podobnych produktów. Natomiast tutaj, o ile dodano więcej niż jedną maseczkę, to jedna przeznaczona jest do twarzy a druga... do stóp. Właściwie są to skarpety, które zakładamy na 30 minut. Nie pomylcie ich jednak z tymi, które służą złuszczaniu. Według proucenta to właśnie nawilżenie będzie głównym zadaniem kosmetyku.
Ale nie mogę Wam powiedzieć czy to rzeczywiście prawda, bo maski zamierzam użyć dopiero w maju. Wtedy też zaktualizuję wpis!

Cieszy mnie bardzo, że jeżeli w pudełku LookFantastic pojawia się produkt niezwykle drogi, tak jak w tym przypadku węgierski krem Omorovicza, to jest to kosmetyk niebanalny. Nie liczy się tylko jego wartość, ale to, że marka cieszy się dobrą opinią a wiele konsumentek po prostu marzy o wypróbowaniu tego typu kosmetyków. Boxy kosmetyczne temu służą, że pozwalają nam poznawać marki, na które wcześniej nie miałyśmy śmiałości się skusić. Często też dane kosmetyki nie odpowiadały naszemu budżetowi albo jakimś cudem nie byly nam jeszcze znane. Dzięki temu, jeżeli nawet nie przypasuje nam jakiś produkt, to mamy świadomość, że pozostała zawartość zrekompensuje ten drobny incydent.

Marcowy box LookFantastic już za nami, ale już za chwilę pojawi się wersja kwietniowa. Jeżeli macie ochotę się na nią skusić, to zajrzyjcie na POLSKĄ STRONĘ LOOKFANTASTIC.
A jeżeli martwicie się o dostawę, to pragnę donieść, że można wybrać opcję dostawy pomiędzy śledzoną, która kosztuje 30 PLN (przy wydaniu min. 350 jest ona darmowa) oraz standardowa wysyłkę w cenie 15 PLN (przy wydaniu min. 200 PLN jest ona darmowa). Mam dla Was również kilka ciekawych kodów rabatowych:
Zaoszczędź 33% na Decléor - do 18.04
Zaoszczędź 15% na Chantecaille - do 18.04
Zaoszczędź 33% na wybrane produkty NIP+FAB - do 24.04
3 za 2 na Shea Moisture - do 18.04
Zaoszczędź 20% + + otrzymaj PREZENT  - do 19.04

Psst! Tak jeszcze na samiusieńki koniec dodam, że w poprzedniej gazetce LookFantastic zapowiadział, że w kwietniowym boxie znajdzie się kultowa maseczka GLAMGLOW! Eh, tym razem nie będę mogła powiedzieć, że mam nosa do maseczek...