Tydzień nam się kończy, a dopiero co z takim entuzjazmem opowiadałam Wam o rozpoczęciu akcji #winterweek. Sześć dni umknęło niepostrzeżenie a ja chciałam zakończyć tę serię prawdziwą petard - Wishlista, czyli o czym marzy pewna kapryśna blogerka. Wyszperałam w odmętach Internetu zdjęcia, zrobiłam odpowiednie opisy i rozmarzyłam się przez chwilę. W międzyczasie zajrzałam do zeszłorocznego wpisu o takiej samej tematyce, by podejrzeć na ile spełniły się zeszłoroczne marzenia i...
Rozłożyłam ręce. To był ten moment, kiedy zapragnęłam odłożyć na bok pisanie i odciąć się na chwilę od tego wszystkiego. Może zabrzmi to jak rozczarowanie - ale jak to, tyle miałam marzeń i snów, a tak mało od życia dostałam? Gdzie te dobroci, których pragnęłam jeszcze rok temu? A może po prostu gusta inne i priorytet zyskały odmienne gadżety, świstki, duperele i inne tego typu zabawki?
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhZxiRY89sjl6o2jlGgJlgMfJXYAnaDwsOYIvrGwHWMsGkLV17ifjCD7xeWWP07SgeF2rqmyYGpAaiQW0ms7Flu_sKne2yfNsrelvyYcBxwRvTr6jDiK0iuh1kQ9Lp_KB2xMg6kYsp9Lg/s1600/FUJIFILM+LAMPA+LED+CHROMEBOOK+CZYTNIK+GRAMOFON.jpg)
Właściwie jest odwrotnie
Spośród wymienionych rok temu rzeczy uzbierałam całkiem sporo. Tworząc poprzednią wishliste nawet nie zakładałam, że pod koniec wakacji zdjęcia będę przerabiać na miniaturowej wersji komputera - co prawda nie o Chromebook chodzi, ale Asus Transformer. Mały, poręczny cwaniak, który w jednym momencie z komputera staje się tabletem. Jest śnieżnobiały, lekki i chwilowo niezastąpiony. Kto by rok temu to przewidział... Tak samo jak małą niespodziankę w formie uczulenia na hybrydy. Tyle planów, inspiracji w formie zdjęć zapisanych na dysku, by dowiedzieć się, że moja trwałe pazurki wytrzymują kilka dni a w ostateczności uszkadzają moją lichą płytkę, co równa się z ogromnym bólem. Gdybym wtedy o tym wiedziała, to tania wersja lampy do hybrydy nie kurzyłaby się teraz w szufladzie.
Za to marzenie związane z czytnikiem spełniło się już na kilkanaście dni po publikacji wpisu. Pod choinką znalazłam bialutki PocketBook, który sprezentowali mi najbliżsi. A ja też się rozpieściłam robiąc małe zakupy online, by mieć co czytać na tym małym gagatku - tak oto pochłonęłam między innymi książkę Radka Konarskiego (Nic bardziej mylnego) i dowiedziałam się czym jest Slow Fashion (a o tym opowiedziała mi Joanna Glogaza).
Zeszłoroczny wpis otwierało powyższe zdjęcie. Takie w świątecznym klimacie - czapka Mikołaja, odpicowana choinka i sztuczna poza. Jest nawet i kot, co to bardziej w tym momencie myślał o pełnej misce czekającej w kuchni, niż jakimś tam pozowaniu. Minął rok - wciąż marzy mi się gramofon, bo stos płyt winylowych powiększył się jeszcze o kilka sztuk. O polaroidzie śnię chyba od dziecka i wciąż chciałabym mieć cudowny zestaw pędzli Nanshy. Mogłoby się wydawać, że nic się nie zmieniło. Tymczasem o białej toaletce już nie myślę, w T-Shirtach chodzę coraz rzadziej, Chanelka trochę mi ostatnio zbrzydła i... nie ma z nami Ozzy'ego.
Z tym cudnym kocim pyszczkiem pożegnałam się już pod koniec wakacji. Kto by pomyślał, że w te święta obędzie się bez zbierania kuleczek sierści z dywanu. Kto by pomyślał, że będzie nam tego tak bardzo brakowało... Jeszcze dzień wcześniej trzeba było przytaszczyć z paczkomatu nową kuwetę, a tu już człowiek miał co innego w głowie. Nagle bajerancki laptop przestał cieszyć a na użycie czytnika nawet nie było czasu. Życie lubi nam płatać figle. W tym roku nie tylko Ozzinka będzie nam brak. Do stołu siądziemy w pomniejszonym gronie, więc jak tu znaleźć choć odrobinkę motywacji?
Z tym cudnym kocim pyszczkiem pożegnałam się już pod koniec wakacji. Kto by pomyślał, że w te święta obędzie się bez zbierania kuleczek sierści z dywanu. Kto by pomyślał, że będzie nam tego tak bardzo brakowało... Jeszcze dzień wcześniej trzeba było przytaszczyć z paczkomatu nową kuwetę, a tu już człowiek miał co innego w głowie. Nagle bajerancki laptop przestał cieszyć a na użycie czytnika nawet nie było czasu. Życie lubi nam płatać figle. W tym roku nie tylko Ozzinka będzie nam brak. Do stołu siądziemy w pomniejszonym gronie, więc jak tu znaleźć choć odrobinkę motywacji?
Mamy wszystko a nawet wiele więcej
Takich banalnych fraz jest w Internecie pełno. Nawet nie trzeba zaglądać na motywujące strony, by natknąć się na jakąś mądrą sentencję. Ale tak to już jest, że nawet o najprostszych rzeczach musimy sobie czasami przypomnieć. Dlatego w te święta obędzie się jednak bez wishlisty. Moimi celami podzielę się dopiero po nowym roku, a tymczasem zamiast myśleć o sobie, zrobię coś dla innych. Niespecjalnie kusi mnie stos prezentów, a sama choinka. Po raz pierwszy od wielu lat żywa, pachnąca i przystrojona w same łakocie - ku uciesze wszystkich. Na gramofon przyjdzie pora, a tymczasem mam przecież cały stosik płyt CD, które domagają się uwagi. W te święta zostanę przykładną gosposią - w końcu pierwszy raz wszystko będzie na mojej głowie, a ja trochę poczaruję w kuchni i może wreszcie zrobię coś jadalnego. Na zakończenie zimowej akcji chciałabym życzyć Wam jednego - by doceniać to co się ma i dopiero wtedy spełniać kolejne marzenia. Na nic nam bezcelowa pogoń za kolejnymi zdobyczami, gdy nawet nie potrafimy cieszyć się z tego, co już osiągnęliśmy.
Zajrzyjcie też do innych dziewczyn, które biorą udział w akcji #winterweek! Przez tydzień, każdego dnia, publikowałyśmy dla Was inspirujące wpisy. Makijaże, pomysły na prezenty, wishlisty i przemyślenia. Wszystko po to, by już zawczasu poczuć magię świąt! Tym oto akcentem pozostaje mi zakończyć ten siedmiodniowy maraton i obiecać, że to nie ostatnia taka zabawa!