Codzienny demakijaż z Corine de Farme

O ile makijaż stanowi miły dodatek dnia, tak pielęgnacja skóry powinna być obowiązkowym punktem, który powtarzamy nie tylko latem czy zimą, ale wraz z każdą porą roku. Czym właściwie jest? Niczym innym, jak czasem, poświęcanym skórze, podczas którego oceniamy jej aktualną kondycję, by dobrać odpowiednie kosmetyki, mające wpłynąć na poprawę lub utrzymanie aktualnego stanu. Pielęgnacją jest zarazem użycie balsamu nawilżającego, punktowej maści na trądzik, ale także zastosowanie kremu z filtrem UV czy wybór odpowiedniego produktu do demakijażu. Nasze nawyki pielęgnacyjne powinny zmieniać się w zależności od naszych potrzeb. Podczas poszukiwania produktów idealnych, natknęłam się na markę Corine de Farme... 


Produkty marki Corine de Farme należą do grupy SARBEC Cosmetics. Mam więc styczność z firmą o bardzo ciekawych korzeniach - Francja jest jej domem. Widocznie kobiety pokochały ją tak bardzo, że dotarła aż do Nas i zaszczyciła półki Polek. Wreszcie i mnie kopnął ten zaszczyt, że zostałam nagrodzona ciężkim pudełkiem, w którym pod stosem białego konfetti ukryły się dwa produkty. Ogromna buteleczka płynu micelarnego i krem do twarzy o właściwościach rozświetlających. Jednym słowem coś, czego moja skóra jak najbardziej potrzebuje. Resztki trądziku potrafią uprzykrzyć życie. Szczególnie policzki bywają zaczerwienione a skóra pod oczami zmienia kolor jak kameleon. Jednocześnie posiadam podkłady, które nie są w stanie tolerować każdy krem. Chociażby Revlon Colorstay nie bardzo lubi się z moim kremem z Ziaji z serii Liście Manuka, natomiast już ten z filtrem 50+, wydaje się być dla niego przystępny. Na wyjazdy potrzebuję jednak czegoś  nieco bardziej uniwersalnego, bo nie chcę zastanawiać się, czy akurat ten produkt nie gryzie się z moim podkładem. Nie o kremie jednak dzisiaj mowa, a o płynie micelarnym, bo wraz ze skończeniem drugiej butelki, chyba mogę bezpiecznie snuć moją opowieść... 


Jedna pompka, tak wiele opinii
Przywykłam do tego, że produkty z pompką są wygodne w użyciu. Zawsze jednak, gdy mam kontakt z bardzo płynnymi substancjami, pamiętam, by płatek kosmetyczny nie znajdował się zbyt daleko dzióbka, a czasami staram się także owinąć nim pompkę. Czemu? Jeżeli mamy do czynienia z żelem pod prysznic, dobrze wiemy, że pomimo iż jest to substancja płynna, znacząco różni się od konsystencji płynu micelarnego. Jest mniej rozwodniona, przez co po naciśnięciu pompki powoli spływa na rękę.

Spotkałam się z wieloma opiniami, że w przypadku tego produktu, pompka żyje własnym życiem. Płyn micelarny strzela na prawo i lewo, ale nigdy nie znajduje się tam, gdzie być powinien. Tymczasem wystarczy bliżej przyłożyć płatek kosmetyczny, a wszelkie problemy znikają. Należy także pamiętać, by przekręcić dzióbek, jeżeli chcemy ułożyć buteleczkę poziomo - inaczej gwarantuję, że ucieknie więcej niż parę kropel. Po to jednak została stworzona ta blokada, by takie sytuacje nie miały miejsca - w końcu nikt nie lubi kosmetyczki umoczonej w ulubionym kosmetyku. 


Duuuuuże zaskoczenie
Na wstępie zaskakuje już sama butelka, która jest tak duża, ledwo mieści się w malutkiej szufladce na produkty do wieczornej pielęgnacji cery. Ciąg przyczynowo-skutkowy sugeruje, że skoro produktu dużo, to i na starcza na miesiące, a dzięki temu można odrobinę zaoszczędzić. Ale nie za to najbardziej lubię ten kosmetyk. Lubię go za konsystencję, która przypomina wodę. Jestem zauroczona tym, jak ładnie zmywa makijaż. Nawilżone płatki kładę na moment na powieki, dzięki czemu nie mam problemu ze zmyciem nawet najczarniejszego z czarnych eyelinerów. Pozostawia na mojej skórze uczucie bardzo podobne, jak po użyciu toniku. Nie ma drażniącego zapachu i nie powoduje u mnie alergii, A czy nawilża? Tego raczej nigdy nie zweryfikuję, bo po demakijażu zaraz sięgam po tonik a następnie coś, co skórę mocno nawilży - krem, maseczkę albo żel.

A czy wiecie, że większego poszanowania środowiska naturalnego, marka Corine de Farme zaprojektował taką butelkę, by nadawała się do recyklingu?


SKŁAD: Aqua - woda, Poloxamer 184 - substancja przebadana pod względem dermatologicznym, łagodna dla skóry i błon śluzowych, chociaż nieco kontrowersyjna, Glycerin - gliceryna, PEG-40 Hydrogenated Castor Oil - olej z rącznika pospolitego, emulgator, stosowany w kosmetykach naturalnych, Sodium Benzoate - konserwant, Parfum - substancje zapachowe, Potassium Sorbate - konserwant, Citric Acid - kwas cytrynowy, Disodium EDTA - stabilizator, jednak tego składnika lepiej się wystrzegać!, Paeonia Officinalis Flower Extract - ekstrakt z kwiatów peonii, substancja tonizująca, Sodium Hydroxide - regulauje pH 


Czy to produkt dla wrażliwców? 
Chociaż sama mówię o sobie wrażliwiec, to śmiem twierdzić, że z tym płynem należy uważać. Dopiero po zużyciu pierwszej buteleczki, z ciekawości zerknęłam na opinie innych dziewczyn - zaczerwienienia, podrażnienia i niekorzystne werdykty. Ale co się za tym kryje, skoro nie powinniśmy się tutaj doszukać parabenów i barwników? Jest jednak Disodium EDTA i Poloxamer 184. Jak to często bywa - opinie są różne, ale te dwa składniki podpadły nie tylko wrażliwcom, ale również miłośnikom naturalnych składów. Jednakże, według etykietki, płyn składa się w 97% z naturalnych składników, pozostają więc jeszcze te trzy, tajemnicze procenty... Produktu nie nazwałabym  także hipoalergicznym. W moim otoczeniu używam go nie tylko ja, ale chyba to mnie najbardziej przypadł do gustu. 

Lepszy? 
Dlaczego więc wciąż po niego sięgam? Do tej pory, wśród płynów micelarnych moim ulubieńcem był produkt Garniera. Reklamowany, polecany na prawo i lewo. Czy ktoś jednak zerknął do składu? Także znadziemy tam Disodium EDTA i Poloxamer 184. A poza tym właściwie nic interesującego. Cena natomiast, przynajmniej ta regularna, wydaje się niezbyt adekwatna do tego, co jest nam oferowane. Tymczasem na rynku znajdziemy płyn micelarny Corine de Farme, którego buteleczka również kryje w sobie 500 ml płynu, a ceny zaczynają się w okolicach 12 zł. Nie ma więc powodu, by przepłacać.

Hej! Ale czy ktoś zauważył jak uroczo prezentowała się paczka? Bo przecież my lubimy rozpieszczanie poprzez takie drobnostki. Lecące w górę konfetti, klasyczna, szara koperta przepasana sznureczkiem i uwieńczona kokardką. Takie paczki aż chce się otwierać! Kinder Niespodzianka może co najwyżej zazdrościć tego szyku i klasy w pakowaniu. Produkty są jak najbardziej bezpieczne, a miła kartka zawsze napawa dumą jej posiadacza. I pomyśleć, że była to konkursowa paczuszka. 

Cena: około 12 zł / Dostępny w sklepach ONLINE


Marka Corine de Farme od jakiegoś czasu nie jest już nowością w mojej kosmetyczce. Niebawem będę mogła napisać o kolejnych produktach, po które sięgam. Z jednej strony czuję smutek, że sama nie zrobiłam pierwszego kroku i nie poznałam tych kosmetyków nieco wcześniej, ale patrząc na to z innego punktu widzenia - przecież lepiej późno, niż wcale. Chociaż w składzie znajdziemy te same dwa, kontrowersyjne składniki co w płynie micelarnym Garniera, to wystarczy spojrzeć na różnicę w cenie. Mam też cichą nadzieję, że może jednak skład nieco się zmieni - nawet jeżeli wiąże się to z wyższą ceną. Na razie w zapasie czeka trzecia buteleczka i nie zamierzam się powstrzymywać przed jej zużyciem.