Azja w łazience - Skin & AC Mild od Holika Holika

Azja! Azja is everywhere Ale to nie żaden wstyd. To nie jest made in China, nie ma co się śmiać. Made in Korea - to jest dopiero coś! Kosmetyki prosto ze wschodu goszczą się w polskich (ale nie tylko) łazienkach i nieprędko się wyniosą. Nie będę powtarzać o ich fenomenie. Sami staramy się doścignąć wschodni rynek, ale wciąż jesteśmy kilka kroków w tył. Wszystko dlatego, że tamtejsi konsumencie decydują o tym, co zostanie na rynku, a nie ilość pieniędzy włożonych w marketing. A z kogo najlepiej brać przykład?

Krem, korektor, pianka/żel, Azjatyckie kosmetyki

Azja w łazience

Można to uznać za nowy cykl postów albo małą odskocznię od codzienności. Azja mnie jara! A dla uściślenia - nie mogę opędzić się od chęci, by poznawać jej urodową stronę. Drążyć i dążyć ku lepszemu poznaniu. Niech azjatycka pielęgnacja rządzi moją łazienką, bo pragnę poznać nowe produkty, o których nam się tutaj jeszcze nie śniło. Będzie nie tylko o pielęgnacji, ale także słów kilka o makijażu. Ale zaczniemy od oczyszczającej bomby - czas zadbać o cerę z Holika Holika.


Holika Holika - Urodzeni w jednym roku

W moim przypadku to jeszcze nie starość, ale w przypadku marki kosmetycznej - cóż, pełnoletność już dawno osiągnięta. Początków Holika Holika można doszukać się już 22 lata wstecz, chociaż teraźniejsza nazwa pojawiła się znacznie później. Marka marce nierówna, ale dotrzymać kroku HH, to spore wyzwanie! Ogromne inwestycje pieniężne przeznaczone na rozwój marki, to nie żaden mit.

Prężnie rozwijająca się koreańska marka. Mają w zanadrzu kolorówkę, jak i kosmetyki pielęgnacyjne. Ich produkty zbierają pochlebne opinie nie tylko wśród rodaczek. Konikiem są dla nich kremy BB - o nich mówi się najczęściej i najgłośniej. Marka wyróżnia się czymś jeszcze - designem opakowań. Jeszcze niedawno, w recenzji książki Charlotte Cho, pisałam Wam, jak to kobiety ze wschodu lubują się w kolorowych, słodkich opakowaniach, które przyciągają spojrzenie. Tym razem nie zawsze tak jest - niektóre kosmetyki Holika Holika wyglądają znacznie bardziej ekskluzywnie, niż dziewczęco. Tak samo jak trio, o którym opowiem za moment... Ale jasne - w ofercie znajdziecie też produkty, na widok których serce szybciej bije. Zaskakują, zapadają w pamięć - szybko nie pozbędziecie się myśli, że musicie je mieć. Tak, poznajcie magię azjatyckich marek...

Krem, korektor, pianka, żel

Czy polskie znaczy gorsze?

Mam w zanadrzu kilka firm, które lubię i cenię. I do tego są z Polski. Większe lub mniejsze - przekonują mnie składem, ceną i skutecznością. Lubie to, co nasze, bo jeżeli trafiam na prawdziwą perełkę, to rozpiera mnie duma. Wiem jednak, że nie wszystkie rodzime marki dbają o Nas - o konsumentki i konsumentów. Często więcej pieniędzy przeznacza się na marketing, niż na badania, które pomagają w dążeniu do tworzenia perfekcyjnych produktów. Promuje się zawarte w składzie wartościowe oleje, a później umieszcza się je na samym końcu, zaraz po całej tablicy Mendelejewa. Kolorówce jestem jeszcze w stanie wybaczyć drobne potknięcia, ale pielęgnacja gra u mnie pierwsze skrzypce. Lubię więc to co nasze i dobre, ale równie bardzo cieszą mnie azjatyckie perełki. Wszystko dlatego, że uwielbiam sposób w jaki tamtejsze marki traktują klientów. To, jak bardzo zwracają uwagę na potrzeby kobiet i mężczyzn, że nie zostawiają na rynku produktów, które tylko oni uważają za wartościowe. Słuchają konsumentów! Lubię ich opakowania, chemiczne składy - bo często jest to prawdziwe Ying i Yang. Cała sztuka polega na tym, by w odpowiedni sposób łączyć je z naturalnymi składnikami. To ten impuls, który podsyca moją ciekawość.

Krem, korektor, pianka, żel, Azjatyckie kosmetyki

Skin and AC Mild - Clear Cleansin Foam

Azja plus pianka... i mamy BOOM oczyszczające. Jeszcze niedawno rozpływałam się nad musem od Skin79, a już dziś, mogę uroczyście oświadczyć, że na liście ulubieńców znalazł się kolejny, perfekcyjnie pielęgnujący produkt. Z pozoru wygląda jak żel do mycia twarzy, który równie szybko nałożymy, co zmyjemy. Nie ma tak łatwo! Zaraz po zetknięciu z uprzednio nawilżoną twarzą, produkt zaczyna się delikatnie pienić. Cała buzia zamienia się w białą powierzchnię, dlatego łatwo widać, gdzie pianka dotarła, a gdzie należy się jeszcze umorusać. Masujemy więc twarz paluszkami, a potem chlup! Zmywamy wszystko letnią wodą, a później wycieramy twarz suchym ręcznikiem. Takie proste, a takie...

Krem, korektor, pianka, żel, Azjatyckie kosmetyki

Oczyszczające. Niesamowicie i dogłębnie. Nieodpowiednie jednak dla osób, które źle reagują na kwas salicylowy. Oczywiście nie jest go tutaj dużo, lecz nie każdemu może odpowiadać taki dodatek. Ostatnio miałam tę nieprzyjemność, by stosować maseczkę z tym kwasem - europejskiej marki, całkiem popularnej. Krzywdę wyrządziła mi niesamowitą, ale cóż się dziwić, skoro tuż na początku składu znalazłam również i SLS. Za to w przypadku Holika Holika jest odwrotnie.

Pianki nie stosuję codziennie - wtedy działałaby na mnie zbyt wysuszająco. Zdecydowanie wystarczalna jest kuracja powtarzana co drugi dzień - zawsze na wieczór. Chciałoby się rzec - oszczędnie! Próbowałam również używać piankę rano, tuż przed nałożeniem kremu. Jednakże... nawet po ciężkiej nocy moja skóra nie potrzebuje aż tak mocnej, oczyszczającej petardy. Dlatego w takich momentach sięgam po delikatniejsze produkty.

Co jeszcze w składzie piszczy? Kompleks naturalnych ekstraktów - sebum-X Complex - ekstrakt z liści bambusa, owoców jabłoni, herbaty oraz rumianku. Ten zestaw ma odpowiadać za oczyszczenie skóry i zmniejszenie łojotoku. Odpowiednie zastosowanie kwasu znanego jako myristic acid, skutkuje utworzeniu na skórze cienkiej warstwy, która zapobiega odparowywaniu wody. Na pozór kilka substancji, które znajdziemy w składzie, może zostać przypisanych do grupy komedogennej . Ale... produkt zmywamy, dlatego nie stanowi to problemu. Zarówno pianka, jak i krem, o którym zaraz napiszę, posiadają bardzo podobny zapach - lekko miętowy, ziołowy.

Co lubię? To mocne oczyszczenie. Są takie dni, że wręcz czujemy na sobie ten cały brud. Gdy spędzamy sporo czasu w mieście, nasza skóra przyciąga do siebie niekoniecznie to co dobre. Wtedy nawet codzienny demakijaż nie daje ukojenia. Potrzeba czegoś z prawdziwego zdarzenia. Dodatkowo, po użyciu pianki Holik Holika nie mam potrzeby użycia kremu na noc. Przez noc, moje drobne zmiany skórne goją się znacznie szybciej, jeżeli nie obciążam ich innym produktem. No, może poza plasterkami na trądzik. A narzekać nie będę, bo powodów nie znalazłam

Cena: 59,95 zł / Do kupienia na  MyAsia.pl / SKŁAD PRODUKTU

Krem, korektor, pianka, żel, Azjatyckie kosmetyki

Skin & AC Mild - Serbum - X Mirror Cream

Bo nadmierne wydzielanie sebum, to istna katorga. Szczególnie, gdy w pakiecie mamy jeszcze odchudzanie i upalne dni. Czasami już nie wiem, od czego tak bardzo błyszczy się moja skóra. A świeci się niekiedy jak nowojorska choinka, chociaż do świąt jeszcze daleko. Matujących kremów z reguły nie używałam zbyt wiele. Czasami stawiałam na bazy lub podkłady matujące. Nie to jest jednak w tym wszystkim najgorsze. Przecież wystarczy mieć pod ręką bibułki matujące bądź puder, ale cały problem polega na tym, że nasza skóra niezbyt radzi sobie z produkcją odpowiedniej ilości sebum. A nam zależy na równowadze.

Mamy więc krem. Nie taki zwyczajny, bo w formie żelowej. Za właściwości kojące i łagodzące odpowiedzialny jest ekstrakt z liści mięty. Również mięcie przypada działanie przeciwzapalnie i przeciwbakteryjnie. Nie zabrakło ekstraktu z amarantusa - tym razem chodzi o wygładzenie skóry. A naturalne olejki, czyli z bergamotki i geranium, to nawilżenie i tonizacja cery. Producent zapewnia, że nie znajdziecie tu talku, alkoholu, olejów mineralnych i innych szkodliwych związków, których należy wystrzegać się przy trądziku.

Krem uniwersalny - pod makijaż i na noc. Aplikacja nie każdemu przypadnie do gustu, bo przez chwilę na twarzy mamy lepiącą się, przezroczystą maź. Troszkę jak śluz ślimaka. Ale nie trwa to długo... produkt wchłania się w kilka minut i pozostawia cerę nawilżoną. Jeżeli tylko nie przesadzimy z ilością, to o lepkości kremu w mig zapomnimy.

Co lubię? Niesamowite uczucie ukojenia. W jakimkolwiek stanie byłaby moja cera, ten krem jest łagodny jak owieczka. Swoją formułą i działaniem przypomina mi aloesowy żel. Z tą jednak różnicą, że nie pozostawia naszej skóry lepkiej jak miód. O wydajności także warto skreślić słow kilka. Wciąż ledwo zauważam drobne ubytki, dlatego coś tak czuję, że będę się musiała nim podzielić z drugą osobą. Nie można też pominąć designu słoiczka! Chociaż ciężki i masywny, to niezwykle uroczy. W sam raz, by podziwiali go inni domownicy. Nagle nawet cena zdaje się być znośna

Cena: 89,95 zł / Do kupienia na MyAsia.pl / SKŁAD PRODUKTU

Krem, korektor, pianka, żel, Azjatyckie kosmetyki

Skin & AC Mild - Concealer Coat 

Za ciemny. Przynajmniej taki wydawał się po pierwszym skosztowaniu. Wiecie,  jak nowy kosmetyk wpada w kobiece łapki, to pierwszym odruchem jest maznąć nim po ręce, powąchać, psiknąć, pstryknąć i Bóg wie co jeszcze. Taka nasza natura. Także i tutaj, w pierwszym odruchu sprawdziłam na dłoni odcień korektora. Mina mi zrzedła dosłownie na sekundkę, do czasu, aż delikatnie go roztarłam. Krycie jest przyzwoite, chociaż do full cover wciąż daleko. Ze skórą stapia się całkiem ładnie - nie jest to jednak kolorek dla bladolicych. Dopiero z opaloną skórą prezentować się będzie przyzwoicie. W takich momentach żałuję, że ominęły mnie tegoroczne wakacje!

Ale... korektor ten może stanowić delikatny fundament pod podkład - niech pozytywnie działa na niedoskonałości, bo są takie dni w miesiącu, gdy bywają one nieuniknione,. A zaszycie się pod kołdrą, to nie jest wyjście z sytuacji. Jako że jasnych korektorów używam zawsze NA podkład, to tutaj zmieniłam kolejność. Niewielką ilość wklepuję (czystymi!) paluszkami w skórę, a następnie nakładam cienką warstwę kryjącego podkładu. W tym przypadku nie sprawdzi się delikatna wersja BB czy CC - chcę całkowicie zniwelować ciemniejszy odcień. Ale dlaczego po niego sięgam?

Cena: 61,95 zł / Do kupienia na MyAsia.pl / SKŁAD PRODUKTU

Krem, korektor, pianka, żel, azjatyckie kosmetyki

Korektor ten jest dopełnieniem całego zestawu. Niewielki, w klasycznym opakowaniu, które najczęściej wykorzystywane jest w przypadku produktów rozświetlających pod oczy bądź odżywek do paznokci. Mamy malutki, elastyczny pędzelek, który wygina się pod wpływem nacisku. Produkt dozujemy za pomocą mechanizmu - dwa obroty skuwką i odrobina korektora pojawia się na włosiu. Nie jest to mój ulubiony sposób aplikacji. Ja - zwolenniczka słoiczków i gąbeczek. Toż to jednak tylko moje prywatne perwersje i upodobania. 

Zapach delikatny, ale wyczuwalny. Podobny do wyżej opisywanych produktów. Przypomina mi pachnące zioła, może i nawet liście zielonej herbaty. Jest przyjemny i niedrażniący.

Co lubię? Średnio kryjącą formułę, delikatny zapach i... brak problemów z zapychaniem cery. Na co mi cudownie kryjące korektory, kiedy po zmyciu makijażu niemiły, czerwony nabytek jest tylko większy. Tutaj sprawdza się tego rodzaju korektor. Trzeba tylko pamiętać, by i podkład nie zapychał.

Czego nie lubię? Ceny. Mimo, że azjatycki kosmetyki rządzą się swoimi prawami i... cenami, to niestety wolałabym przeznaczyć taką sumę na pomadkę, czy tusz do rzęs - ale nie na korektor. Może, gdyby moja buźka nie była tak blada... ale jest i nijak to zmienić. Bo problem tkwi także w kolorze, a raczej braku innych wariantów.


Azjatycka przygoda rozpoczęła się z impetem. Nie zamierzam poprzestać i pragnę poznawać nowe, kolorowe, pachnące, kuszące... wszystkie ciekawe produkty ze wschodu! Pianka i krem to nowi ulubieńcy, z korektorem troszeczkę się pogniewaliśmy, ale o takim początku, to mogłam tylko pomarzyć!

A jakie są Wasze doświadczenia z azjatycką pielęgnacją? Znacie markę Holika Holika? Może macie w zanadrzu produkty, które jesteście w stanie polecić?