RECENZJA | Obnażamy sekrety urody Koreanek razem z Charlotte Cho

Kiedy nie mam w ręce aparatu, nie głaszczę kota, nie zmagam się ze stosem studenckich notek, nie tworzę nowych, blogowych wpisów i nie ściskam w ramionach mojego chłopaka - wtedy czytam książki. Uciekam na chwilę od codzienności, która lubi czasami dać w kość i odnajduję spokój w zupełnie innym świecie, chociaż tak naprawdę często nawet nieistniejącym. Łącze też przyjemne z pożytecznym, bo skoro mogę dowiedzieć się więcej o tym, o czym pisze dla Was tak dużo - czemu nie skorzystać z takiej okazji. Znaczy to mniej więcej tyle, że co się raz zobaczyło... nie zostanie odzobaczone (przepraszam w tej chwili polonistów i znajomych z roku). Kiedy znalazłam informację, że na  rynku pojawiła się prawdziwa perełka, ogłaszana jako obowiązkowa lektura dla miłośników pielęgnacji - z portfela zniknęła niewielka sumka i zmaterializowała się pod postacią nowej pozycji na półce z książkami.

Sekrety Urody Koreanek - Charlotte Cho - Znak

Sekrety Urody Koreanek, Elementarz Pielęgnacji, to książka, która wyszła spod pióra Charlotte Cho. I zaklinam, niech to nie będzie ostatnie papierowe dziecko tej kobiety. Można by pomyśleć - kolejny poradnik pisany przez blogerkę, ileż można! Otóż można, a nawet trzeba, bo to obszerny zapis wskazówek, które potrafią wywołać rewolucję w życiu niejednej kobiety. Moja pielęgnacja zmieniła się dzięki niej diametralnie. Mijają kolejne tygodnie, a ja wciąż wertuję papierowe stronice, by przypomnieć sobie najważniejsze fragmenty. Chociaż swoją książkę upolowałam po okazyjnej cenie, to bez wątpienia kupiłabym ją raz jeszcze, nawet, gdyby kosztowała dwa razy tyle. Mam cichą nadzieję, że podbije serca wielu, wielu kobiet, bo jest na nią jedno, trafne określenie - Biblia Pielęgnacji. 

Sekrety Urody Koreanek - Charlotte Cho - Znak

Recenzja Książki


Często zdaje się nam, że o pielęgnacji wiemy już wszystko. Mamy w końcu pod ręką jakiś produkt do demakijażu, może tonik, kilka maseczek i jeszcze parę kremów - pewnie na dzień, na noc i zapewne coś pod oczy. W końcu uzbierało się tego tyle, że szuflada w łazience przestała się domykać. A rezultatów w poprawie stanu cery wciąż brak. Inne dziewczyny stawiają na minimalizm i uważają, że tylko tak są w stanie poradzić sobie ze swoją skórą - płyn micelarny, pojedynczy krem i dobroć od matki natury, która płynie w kranie. Ale i tutaj efekty nie zawsze są widoczne. Który sposób warto więc wybrać?

Teoretycznie jeden i drugi... a tak naprawdę, może się okazać, że żaden. Podstawowa zasada pielęgnacji to przecież poznanie potrzeb naszej cery. Jedna pokocha minimalizm, inna będzie nieco bardziej wymagająca. Czy nie ma więc uniwersalnych wskazówek, które pomogą nam wreszcie żyć w zgodzie z własną cerą?
Koreanki znalazły na to sposób, a jak jeszcze ktoś śmie w to nie wierzyć, niech w tej chwili myka zajrzeć do kolorowych czasopism albo zacznie maltretować swoją przeglądarkę internetową. Yh, to pewnie geny - założę się, że właśnie to pomyślicie w pierwszej kolejności. Żywym dowodem takiego błędnego myślenia jest przypadek Charlotte Cho, która będąc nastolatką mogła pochwalić się piękną opalenizną, cudownym życiem na kalifornijskim wybrzeżu a także... trądzikiem.


Wiem, co sobie teraz myślisz, bo sama też tak pomyślałam: ,,To geny, głuptasie. One się takie urodziły!''. Ale sceptyczka we mnie milka za każdym razem, kiedy spoglądałam w lustro: jestem pełnej krwi Koreanką, a moja cera była zgaszona i łuszczyła się jak skórka młodego ziemniaka.

Sekrety urody Koreanek to nie tylko poradnik o tym, jak pokochać pielęgnację. To wspaniała historia dziewczyny, która niczym nie różni się od europejskich kobiet, bo po przyjeździe do Seulu, była równie bardzo zaskoczona koreańską pielęgnacją, co czytelniczki jej książki. Strach ma w końcu wielkie oczy, a nam potrzeba starszej siostry, która poprowadzi Nas za rękę przez 10 żelaznych zasad dbania o cerę. Taka właśnie jest Charlotte. Opowiada Nam zabawne historie, dzięki którym w pełni możemy zrozumieć, jak bardzo mieszkańcy Europy różnią się od wschodnich sąsiadów. Ale to nic złego! Może i my powinniśmy poznać wreszcie dobrocie K-SPA, przejąć miłość do błyszczącej skóry w stylu chok chok i wreszcie zacząć traktować pielęgnację, jako najwspanialszy rytuał dnia!  

Sekrety Urody Koreanek - Charlotte Cho - Znak

Mamy w zasięgu ręki 220 stron niezbędnych informacji, kilka zabawnych rysunków, które pomagają nam w bardzo krótkim czasie odnaleźć ulubione fragmenty i bardzo, bardzo dużo historyjek z życia Charlotte, dzięki którym zrozumiemy, że nie jest to kolejna książka eksperta, który pozjadał wszystkie rozumy a niczego nie doświadczył. Przyjemnie jest posłuchać kogoś, kto sam zmagał się z trądzikiem i popełniał takie same błędy pielęgnacyjne jak ja!

To nie czas na flirt, wyposaż się w filtr 

Chociaż w książce znalazło się bardzo wiele przy danych wskazówek, to ta, która powtarzana jest najczęściej, dotyczy odpowiedniego wyboru kremu z filtrem. A tak właściwie to większość naszych kosmetyków do makijażu powinna go posiadać. Autorka tłumaczy, jaka jest różnica pomiędzy UVA a UVB i czemu właściwie należy się wystrzegać takiego promieniowania. Tym razem nie jest to tylko czcze gadanie. Wszystko poparte jest dowodami, które naprawdę dają do myślenia. Chcecie wiedzieć więcej? Zajrzyjcie do książki.

Koreańskie kosmetyki, to słodkie kosmetyki

Kiedy powiem Ci: koreański błyszczyk, pierwsze co powinno przyjść Ci na myśl, to urocze obrazki, fantazyjny design opakowania i słodkość w każdym calu tego kosmetyku. Ale czy wiesz dlaczego tak jest? Czemu Koreanki wybierają produkty, które w zupełności nie kojarzą się z minimalizmem? Charlotte poświęciła temu specjalny fragment - w końcu obnaża wielkie sekrety nie tylko Koreanek, ale także koreańskich firm kosmetycznych!

Dobrze zaprojektowane produkty dają więcej przyjemności i wzmacniają przekonanie, że dbanie o cerę to nie przykry obowiązek, ale coś, czym można się cieszyć.

Tutaj jest wszystko... a nawet wiele, wiele więcej

Jeżeli zastanawiacie się, co jest tak unikatowego w tej książce, że śmiem rozpływać się nad nią z każdym kolejnym zdaniem, odpowiem krótko - różnorodność. To nie tylko spis zasad, których trzeba się bezwarunkowo trzymać, ale także krótkie wywiady z osobami mającymi związek z firmami kosmetycznymi, dokładna lista ulubionych produktów autorki (a serce cieszy się podwójnie, gdy znalazłam tam punkt z moim ulubionym kremem BB!), wiele porad i wskazówek, które zostały oznaczone w ramce, spis sprawdzonych, azjatyckich marek a nawet... miejsca, które warto odwiedzić, gdybyście jakimś cudem znaleźli się w Seulu! To wszystko razem wzięte stanowi unikatowość tej pozycji. 

Sekrety Urody Koreanek - Charlotte Cho - Znak

Sekrety Urody Koreanek - Charlotte Cho - Znak

SokoGlam - czyli gdzie zajrzeć, gdy wciąż mało Ci wiedzy!

Autorka urodziła się w Stanach Zjedoczonych, ale gdy dorosła, wróciła do ojczyzny rodziców. Tam też poznała magię koreańskiej pielęgnacji. Ta papierowa wersja kosmetycznych zwierzeń jest tylko następstwem tego, czym Charlotte zajmuje się na co dzień. Prowadzi bowiem sklep internetowy, dzięki któremu jej koleżanki z Ameryki też mogą poznać azjatycki kosmetyki. Oprócz tego Cho umieszcza tam recenzje, dzięki czemu produkt nie jest opatrzony tylko marketingową informacją. Wszystko znajdziecie na stronie SokoGlam. Gdy pierwszy raz tam zajrzałam, szybciutko nie opuściłam czeluści tego bajecznego zakątka. Dziewczyna z pasją, dziewczyna ze smykałką do interesu a zarazem wzór starszej siostry!

Gdzie Ci mężczyźni...

Jeżeli myślicie, że nasi mężczyźni dbają o siebie, to zapytajcie własnego chłopaka, kolegi albo taty, czy ma na swoim biurku nawilżacz powietrza! Ot co! Założę się, że pierwszą reakcją będzie lekkie zmieszanie poprzedzające pytanie - A po jakie licho mi takie dziadostwo? Właśnie tym, nasi europejscy mężczyźni różnią się od azjatyckich mężów i synów. W poszczególnych rozdziałach znalazło się wiele wspaniałych smaczków dotyczących pielęgnacji płci męskiej. Niewiele znajdziecie tego w innych książkach. A może to wspaniała okazja, by podsunąć ją właśnie swojemu chłopakowi? Albo zupełnie przypadkiem, przeczytać na głos fragment dotyczący właśnie nawilżaczy powietrza...


Oto wspaniały przykład książki, która za niepozorną okładką kryje w sobie skarbnicę wiedzy. Pielęgnacyjnej wiedzy. Powinna ją przeczytać matka, córka i kochanka - słowem każda kobieta, która chce jak najdłużej cieszyć się promiennym wyglądem skóry. Recenzować poradnik wcale nie jest tak łatwo, jakby mogło się wydawać. Szczególnie taki, który stał się moją Pielęgnacyjną Biblią. Serce się jednak raduję, gdy na kolejnych blogach znajduję pozytywne słowa dotyczące dzieła Charlotte Cho. Bo wiecie, nikt tak dobrze Wam nie doradzi, jak ktoś, kto kiedyś wiedział o pielęgnacji tyle co Wy albo nawet dużo, dużo mniej...

Oprawa miękka
Liczba stron: 240
Wydawnictwo: Znak literanova
Kategoria: Poradnik, Uroda
Ocena: 9+/10