Marzec już tuż, tuż, a to oznacza, że i szafę Wibo czekają wiosenne porządki. W końcu to najlepszy czas, by pokazać światu nową, inspirującą kolekcję kosmetyków. Ja sama już od stycznia przebierałam nóżkami, gdy zaglądałam na stronę Wibo - dokładnie do zakładki z zapowiedziami. Tym razem jest klasycznie, uniwersalnie, ale z powiewem świeżości. Nie zabrakło także inspiracji markami, które przecież wszyscy znamy. Sama już nie wiem, czy bardziej cieszę się na wiosnę, czy na diametralną zmianę, jakiej spodziewam się w codziennym makijażu. Gotowi na wiosnę w kosmetyczce?
Przyznam szczerze, że pierwszy raz w życiu, z zapartym tchem oczekiwałam tego, czego już niebawem szukać będę na drogeryjnej półce. Wiem, że przecież każdy lubi nowości, ale jeżeli miałabym być szczera - zazwyczaj dowiaduję się o nich, gdy lądują w kosmetyczkach znanych blogerek albo zaszczycą drogeryjne półki. Na oku mam jednak kilka marek zajmujących się kolorówką, które śledzę, podglądam i staram się zawczasu znać każdą nowinkę. Esscence, Catrice, Makeup Revolution, Golden Rose i... oczywiście Wibo. Wiem, że bez problemu zaoszczędzę małą sumkę, by pozwolić sobie na zakupowe szaleństwo wśród takich nowości. W tym przypadku mam jednak okazję zaprezentować Wam świeżutkie produkty, zanim zobaczycie je w drogeriach. Wcześniej mogliście przeczytać zapowiedź kolekcji Who Owns The Crown? oraz nowych produktów do konturowania. Ale, ale... teraz królują kolory. Wiosna to czas, kiedy warto skupić się na podkreśleniu ust i oczu - a naprawdę jest czym. Zobaczcie, za czym warto się rozejrzeć, bo już w MARCU uzupełnią one szafeczkę Wibo.
Pomadka Juicy Color
Jestem miłośniczką zimy. Wolę chłód, niż makijaż, który spływa z mojej twarzy pod wpływem gorących promieni letniego słońca. Nie cierpię jednak spierzchniętych ust, które zimową porą stają się standardem. Nawet taki duet jak peelingi i olej kokosowy, to nie zawsze idealne wyjście. Co prawda wraca ładny wygląd ust, ale matowe pomadki bywają już zbyt dużym wyzwaniem. Jak więc sobie radzić? Najprościej postawić na kolorowe pomadki nawilżające. Jak widać ratunkiem nie musi być tylko bezbarwny kosmetyk. Juicy color to produkt, który łączy w sobie właściwości balsamu i pomadki. Z jednej strony nawilża, za co odpowiedzialne jest masło shea (wielki plus za taki składnik!), ale wcale nie musimy zrezygnować z intensywnego odcienia. Wiosną przecież dobrze odejść na moment od stonowanych barw. Drogie Panie, nie bójmy się koloru - jak to powiada makijażystka ze śniadaniowej telewizji. A mamy w czym wybierać, bo Juicy Color to aż 6 wersji kolorystycznych (z czego mam dla Was swatche 5 wariantów - numerek 6 zaprezentowałam jednak na ustach KLIK). Faworytów swoich odkryłam bardzo szybko. Zdecydowanie w torebce lubię mieć pomadkę z numerkiem 5 (typowy nudziak) i 6 (bardzo intensywna czerwień) - zawsze pod ręką mam więc idealny dodatek do makijażu wieczorowego, jak i dziennego. W kolekcji znajdziemy jednak produkty o nienachalny kolorze, który podkreśla usta, nie przyćmiewa makijażu oka, ale i takie, z którymi śmiało możemy zaszaleć. Wykończenie jest satynowe - uff! Co jednak z trwałością? Taka lekko 'mokra' formuła pomadki sprawia, że ściera się nieco szybciej niż matowe wersje. Jeżeli tylko nie podjadam niczego a jednie przygryzam wargi - jak to mam w zwyczaju, po trzech czy czterech godzinach kolor nadal był tam, gdzie być powinien. Później delikatnie zanikał, ale bez większych plam. Jednak bez problemu wiemy, kiedy należy poprawić nasz makijaż - znika to przyjemne uczucie nawilżenia ust a wraz z nim pomadka.
Konturówka do ust Lip Define
Perfekcyjnie wykończony makijaż ust to taki, w którym nie powinno zabraknąć konturówki. Z jej pomocą możemy wyrysować linię idealną, nie pozwalając tym samym, by krawędzie naszej pomadki były nierówne a sam produkt wylał się poza kontur ust. Dzięki takiej kredce możemy również stworzyć efekt ombre, który chyba nigdy nie wyjdzie z mody. Lip Define Pencil, to nowy produkt Wibo, który możemy używać zarówno w połączeniu z pomadką, jak i samodzielnie. W tym drugim przypadku należy jednak pamiętać o odpowiednim nawilżeniu, bo matowy efekt może być powodem spierzchniętych ust. Swoją drogą, witamina E znajdująca się w składzie konturówki, to naprawdę ciekawe wyjście! Mamy do wyboru trzy wersje kolorystyczne, które są na tyle neutralne, że bez problemu można je połączyć z różnymi odcieniami pomadek. Kredka przede wszystkim jest miękka, przez co aplikacja nie przysporzy trudności nawet laikowi w dziedzinie makijażu. Możemy delikatnie rozetrzeć ją palcem, by uzyskać bardziej naturalny efekt. Konturówka z numerem 1 będzie dopełnieniem klasycznej, czerwonej pomadki, natomiast numer 2 pasuje raczej do ciemnych nudziaków - używam jej w połączeniu z numerkiem 2 - Lips to Kiss oraz 6 - Juicy Color. W zestawie nie ma temperówki, dlatego warto mieć jakąś pod ręką - dobrze zaostrzona kredka pozwala na rysowanie bardzo cienkich, precyzyjnych kresek. Design różni się odrobinę, od siostrzanej konturówki Nude Lips.
Pomadka w kredce Lips To Kiss
Czy ktoś pamięta pomadkę w kredce od Wibo, o niezwykle rozkosznej nazwie Lips to Kiss? W moim kosmetycznym zbiorze znalazła się dokładnie jedna sztuka, w kolorze cukierkowego różu. Miała matowe, czarne opakowanie, a jedynie zamykanie odzwierciedlało odcień pomadki. Miała? Ano tak, bo oto w boxie od Wibo skryła się wersję w nieco innym wydaniu. Przyznam szczerze, że moje serce skradła matowa czerń, ale nowe opakowanie wygląda nieco bardziej klasycznie - przypomina dostępne na rynku podobne produkty Różową wersję Lips to Kiss pokochałam przede wszystkim za trwałość, mocną pigmentację i wykończenie. Jeżeli tylko nic nie jadłam, produkt nie znikał z moich ust nawet przez cztery godziny - a wiecie, człowiek z przyzwyczajenia zaciska usta, a czasami i z drugim człowiekiem porozmawia. Dodatkowo kredka nie wymaga temperowania! Można więc wrzucić ją do torebki bez żadnych obaw, że w najważniejszym momencie złamie się i nici z naszego poprawienia ust - z toalety wyjdziemy z pomalowaną tylko i wyłącznie górną wargą. Pomadka jest bardzo mięciutka, dlatego należy uważać, by nie wystawiać jej na wysokie temperatury. A kolory? Sami zobaczcie swatche. Mój ulubieniec figuruje na zdjęciu z numerkiem 2.
Paletka cieni Neutral Eyeshadow Palette
Co tam jedna paletka - w nowościach Wibo znalazły się aż dwie sztuki! Zacznę od tej, która zdecydowanie bardziej przypadła do gustu a mam wrażenie, że może zostać przyćmiona kolejną nowością Jeżeli pamiętacie opakowanie zestawu do konturowania, które zrobiło furorę nie tylko w blogerskim światku, to spodoba Wam się również ten design. Nienachalny, może nie do końca minimalistyczny, ale utrzymujący tę samą spójność co 3 Steps to Perfect Face. Nie ma jednak plastiku. Jest to, za co kobiety pokochały taką markę jak chociażby theBalm - kartonowe opakowanie.
O dziwo - ładnie wykończone, bez skaz i niedociągnięć. Dodatkowo zabezpieczone kolejnym kartonikiem. Jak na dłoni podany mamy skład (tego wcześniej bardzo mi brakowało!). Po raz kolejny Wibo zmienia się nie do poznania. Chociaż oko sroki to moja wada, to paletka zasłużyła na moją uwagę również ze względu na inne atuty. Podoba mi się trwałość makijażu - mogę poprawić go dopiero wieczorem, gdy przez dodanie mocniejszego koloru zmieniam go na wersję wieczorową. Jasne cienie nie mają mocnej pigmentacji, ale na pewno jet ona lepsza od tych, które znajdziemy w następnej paletce. Jak widać na swatchach - niektóre kolory są bardzo intensywne.
Trzeba więc aplikować je ostrożnie, ale blendowanie nie stanowi problemu. Zauważyłam jednak, że nie każdy pędzel służy mi dobrze przy tych cieniach - wybrałam dwie sztuki, które zapewniły mi komfort podczas tworzenia makijażu. Ogromną zaletą są nazwy cieni - łatwe do zapamiętania i pomocne dla osób tworzących tutoriale. Chociażby teraz, mogę wymienić Wam moje ulubione kolorki - Most Wanted, Milk Chocolate, Secret Eyes i Bitter Chocolate. Osypywanie występuje, ale tylko przy nabieraniu pigmentów na pędzel - wystarczy więc uderzyć nim delikatnie o bok paletki, by pozbyć się nadmiaru pyłku. Ta wersja posiada aż 15 cieni, a jej cena wynosi zaledwie około 23 zł - jest więc tańsza od wersji Go Nude, Pracuje mi się z nią dużo lepiej i chwilowo została zamiennikiem dla paletek Makeup Revolution i Kobo. Termin ważności wynosi 6 miesięcy, co dla jednych może być mankamentem, chociaż ja uważam to za plus - jednym słowem znajduje się tam mniej substancji konserwujących.
O dziwo - ładnie wykończone, bez skaz i niedociągnięć. Dodatkowo zabezpieczone kolejnym kartonikiem. Jak na dłoni podany mamy skład (tego wcześniej bardzo mi brakowało!). Po raz kolejny Wibo zmienia się nie do poznania. Chociaż oko sroki to moja wada, to paletka zasłużyła na moją uwagę również ze względu na inne atuty. Podoba mi się trwałość makijażu - mogę poprawić go dopiero wieczorem, gdy przez dodanie mocniejszego koloru zmieniam go na wersję wieczorową. Jasne cienie nie mają mocnej pigmentacji, ale na pewno jet ona lepsza od tych, które znajdziemy w następnej paletce. Jak widać na swatchach - niektóre kolory są bardzo intensywne.
Trzeba więc aplikować je ostrożnie, ale blendowanie nie stanowi problemu. Zauważyłam jednak, że nie każdy pędzel służy mi dobrze przy tych cieniach - wybrałam dwie sztuki, które zapewniły mi komfort podczas tworzenia makijażu. Ogromną zaletą są nazwy cieni - łatwe do zapamiętania i pomocne dla osób tworzących tutoriale. Chociażby teraz, mogę wymienić Wam moje ulubione kolorki - Most Wanted, Milk Chocolate, Secret Eyes i Bitter Chocolate. Osypywanie występuje, ale tylko przy nabieraniu pigmentów na pędzel - wystarczy więc uderzyć nim delikatnie o bok paletki, by pozbyć się nadmiaru pyłku. Ta wersja posiada aż 15 cieni, a jej cena wynosi zaledwie około 23 zł - jest więc tańsza od wersji Go Nude, Pracuje mi się z nią dużo lepiej i chwilowo została zamiennikiem dla paletek Makeup Revolution i Kobo. Termin ważności wynosi 6 miesięcy, co dla jednych może być mankamentem, chociaż ja uważam to za plus - jednym słowem znajduje się tam mniej substancji konserwujących.
Skład: Talc - kontrowersyjny składnik, który w rzeczywistości z zagrożeniem zdrowia niewiele ma wspólnego - polecam przeczytać artukuł z poprzedniego roku, poparty publikacjami, Mica - często stosowana w kosmetykach mineralnych dodana do kosmetyków działa przeciwzbrylająco, Kaolic - substancja mineralna pochodzenia naturalnego, Silica - żel krzemionkowy, przeznaczony do cer tłustych i mieszanych, Mineral Oil - nie przenika przez naskórek, nie powoduje alergii, ale może zapychać skóre, 2-Ethylhexyl Palmitate - emolient tłusty, może być komedogenny, Polyisobutene Methylparaben - konserwant, dozwolony w określonym stężeniu, Propylparaben - paraben, BHA - zapewnia trwałość produktów, CI77891, CI77499, CI77007, CI77491 - mineralne filtry UV, naturalne pigmenty.
Cena: około 23 zł / Więcej o produkcie
Rozświetlające kuleczki Star Glow
Do wpisu wkradł się produkt, który już wcześniej pojawił się w asortymencie. Świetnie wpisuje się jednak w wiosenną kolekcję. Powyższe kuleczki to nic innego jak puder, który ma wykończyć nasz makijaż. A jakie zadania zostały mu przypisane? Otóż Wibo napisało na stronie, że.. rozświetli skórę w subtelny sposób i skoryguje niedoskonałości cery. Cały fenomen polega na 6 różnych odcieniach kuleczek, które zostały skomponowane tak, by tworzyć perfekcyjną całość. Mamy więc: zielone kulki - korygujące zaczerwienienia, białe - odbijające światło, różowe i liliowe - nadające świeżego blasku, złote – rozświetlające i brązowe – nadające makijażowi naturalnego efektu. Puder Star Glow to tańszy zamiennik meteorytów Guerlain.
Jeżeli są tutaj posiadacze innych produktów Wibo w wersji kuleczek - nie będzie zaskoczeniem, jak napisze, że nie ma tutaj problemów z osypywaniem czy bardzo intensywnym zapachem. Produkt jest również tak zabezpieczony, by nikt nie gmerał w nim paluszkami i nie testował przed zakupem - plastik trzeba więc wyjąć po odkręceniu wieczka, które swoją drogą... nie przypomina zakrętki kosmetyku z niższej półki cenowej. Ale jak właściwie używać takiego gagatka? Nie taki kuleczki straszne, jak je opisują!
Puder można bez problemu nałożyć na całą twarz, ale nie polecam tego sposobu osobom, które już i bez tego świecą się jak nowojorska choinka (takie mam skojarzenie zerkając właśnie w lusterko). Chociaż z drugiej strony - to własnie taki produkt, który pomógłby Koreankom w uzyskaniu efektu Chok Chok! Jest on o tyle delikatny, że może po niego sięgnąć zarówno amatorka, jak i profesjonalistka. Co prawda korygowanie zaczerwienień wydaje się być mitem, ale efekt rozświetlenia, blasku i naturalnego wyglądu gwarantowany. Wierzcie mi - to jeden z tych wydajnych kosmetyków, który pomimo codziennego użytkowania nie prędko pokaże denko.
Jeżeli są tutaj posiadacze innych produktów Wibo w wersji kuleczek - nie będzie zaskoczeniem, jak napisze, że nie ma tutaj problemów z osypywaniem czy bardzo intensywnym zapachem. Produkt jest również tak zabezpieczony, by nikt nie gmerał w nim paluszkami i nie testował przed zakupem - plastik trzeba więc wyjąć po odkręceniu wieczka, które swoją drogą... nie przypomina zakrętki kosmetyku z niższej półki cenowej. Ale jak właściwie używać takiego gagatka? Nie taki kuleczki straszne, jak je opisują!
Puder można bez problemu nałożyć na całą twarz, ale nie polecam tego sposobu osobom, które już i bez tego świecą się jak nowojorska choinka (takie mam skojarzenie zerkając właśnie w lusterko). Chociaż z drugiej strony - to własnie taki produkt, który pomógłby Koreankom w uzyskaniu efektu Chok Chok! Jest on o tyle delikatny, że może po niego sięgnąć zarówno amatorka, jak i profesjonalistka. Co prawda korygowanie zaczerwienień wydaje się być mitem, ale efekt rozświetlenia, blasku i naturalnego wyglądu gwarantowany. Wierzcie mi - to jeden z tych wydajnych kosmetyków, który pomimo codziennego użytkowania nie prędko pokaże denko.

Cienie Smoky Edition - Paletka Go Nude
Oto paletka, która wzbudziła więcej kontrowersji, niż niejedna polityczna afera. Zabrzmiało od głosów zachwycenia i krytyki, nim ten niepozorny produkt pojawił się na drogeryjnych półkach. A wszystko za sprawą tego, jak wygląda.
Wiecie - podobno nie powinno oceniać się książki po okładce. Oto przed nami paleta 12 cieni do oczu, które mają posłużyć przy wykonaniu makijażu smoky eyes. Sama nazwa paletki sugeruje, że mamy do czynienia z kolorami dziennymi - nude. Nie każdy jednak zauważa dopisek Smoky Edition. Mamy więc przed sobą cienie, które najczęściej używamy w makijażu dziennym - idące w beże i brązy, ale również i te, które dopełnią makijaż i pozwolą stworzyć wieczorową wersję przydymionego oka. Znalazł się nawet fiolet, który polubią szczególnie zielonookie piękności. Matowych cieni znajdziemy niewiele - to właśnie one stanowią typowe nudziaki, które pomogą stworzyć całkiem zwyczajny, dzienny makijaż.
Metalowe opakowanie paletki przypomina kultową paletę Naked od Urban Decay. Inspiracja jest zauważalna i z tego powodu padło wiele słów krytyki. Oczywiście nie jest to wykonanie na miarę UD, ale za cenę przekraczającą nieco 30 zł, mamy naprawdę fajne, porządne opakowanie, które prezentuje się dobrze posród kosmetycznych zbiorów. Mankamentem jest lusterko, które zniekształca. Ale chyba nie dla niego kupujemy paletkę. Zestaw zawiera pędzelek z naturalnego włosia. Po raz pierwszy nie ma tutaj pacynki, która jest wpychana kobietom w ręce nawet w przypadku droższych kosmetyków. Fanką naturalnego włosia nie jestem. Mamy tutaj podwójny pędzelek - z jednej strony krótkie włosie służące do aplikacji, z drugiej klasyczny puchacz, chociaż z nieco zbyt bardzo zbitym włosiem. Dla wielu kobiet ten dodatek okaże się zbawienny, natomiast ja pozostaję przy moich ulubionych pędzlach do makijażu.
Wiecie - podobno nie powinno oceniać się książki po okładce. Oto przed nami paleta 12 cieni do oczu, które mają posłużyć przy wykonaniu makijażu smoky eyes. Sama nazwa paletki sugeruje, że mamy do czynienia z kolorami dziennymi - nude. Nie każdy jednak zauważa dopisek Smoky Edition. Mamy więc przed sobą cienie, które najczęściej używamy w makijażu dziennym - idące w beże i brązy, ale również i te, które dopełnią makijaż i pozwolą stworzyć wieczorową wersję przydymionego oka. Znalazł się nawet fiolet, który polubią szczególnie zielonookie piękności. Matowych cieni znajdziemy niewiele - to właśnie one stanowią typowe nudziaki, które pomogą stworzyć całkiem zwyczajny, dzienny makijaż.
Metalowe opakowanie paletki przypomina kultową paletę Naked od Urban Decay. Inspiracja jest zauważalna i z tego powodu padło wiele słów krytyki. Oczywiście nie jest to wykonanie na miarę UD, ale za cenę przekraczającą nieco 30 zł, mamy naprawdę fajne, porządne opakowanie, które prezentuje się dobrze posród kosmetycznych zbiorów. Mankamentem jest lusterko, które zniekształca. Ale chyba nie dla niego kupujemy paletkę. Zestaw zawiera pędzelek z naturalnego włosia. Po raz pierwszy nie ma tutaj pacynki, która jest wpychana kobietom w ręce nawet w przypadku droższych kosmetyków. Fanką naturalnego włosia nie jestem. Mamy tutaj podwójny pędzelek - z jednej strony krótkie włosie służące do aplikacji, z drugiej klasyczny puchacz, chociaż z nieco zbyt bardzo zbitym włosiem. Dla wielu kobiet ten dodatek okaże się zbawienny, natomiast ja pozostaję przy moich ulubionych pędzlach do makijażu.
SWATCHE
Niektóre kolory naprawdę dobrze nakłada się opuszkami palców - przede wszystkim te błyszczące, które lubią zostawać w puszystym włosiu. Zdjęcie swatchy okazało się odrobinę feralne, co jest zarówno spowodowane rolującą się bazą (którą stanowi przypudrowany podkład Catrice Skin Tone), - widać to zresztą po najniższych swatchach, gdzie podkładu było najmniej a cienie wyglądają znacznie lepiej. Postanowiłam jednak nieco zaszaleć i w błyskawicznym czasie stworzyłam propozycję mocniejszego makijażu. Jak na zabawę trwającą 5 minut, nie trudno zauważyć, że kolorystyka paletki jest niesamowicie zgrana. Możemy tworzyć delikatne przejścia, bo aplikacja nie stwarza większych problemów. Czy jest problem z osypywaniem? Tak, ale tylko podczas nabierania na pędzelek - przypomina mi to paletki theBalm, które muszę czyścić po każdym użyciu. Ale co z pigmentacją? Trzeba pamiętać, że zależy ona również od nas - staram się zawsze używać jako bazę tych samych produktów. Ostatnio sięgam po korektor w jasnym odcieniu i transparenty puder. Przy takim fundamencie, cienie lepiej wtapiają się w powiekę i dłużej tam zostają. Na pigmentację jasnych wariantów mogę trochę ponarzekać - nie zachwyciła i stała się piętą Achillesową paletki. Wśród pozostałych gagatków nie zauważyłam tego problemu. Możemy stopniować ich intensywność poprzez dokładanie koloru - dlatego właśnie ta paletka może być świetnym wariantem przy nauce makijażu. Nie ma jednak problemu z uzyskaniem mocnego i wyrazistego smoky - blendowanie to czysta przyjemność. Według daty ważności, paletka powinna nam posłużyć przez rok, chociaż takie zasady można oczywiście odrobinkę nagiąć.
Cena: około 34 zł / Więcej o produkcie
POLECANE: Od marki Wibo kolor nude, na jesienną nude
POLECANE: Who owns the crown? Limitowana kolekcja Wibo
POLECANE: Who owns the crown? Limitowana kolekcja Wibo
Równie dobrze w tym momencie mogłabym zakończyć prezentację nowości Wibo. Czy pamiętacie jednak te, które ukazały się całkiem niedawno? Paletki z cieniami i żel do stylizacji brwi? Tusze, serum i peeling do paznokci? Im poświęcę kolejne wpisy, bo ten przypomina już Modę na Sukces. Myślę również nad stworzeniem oddzielnych postów ze zdjęciami pomadek prezentowanych tym razem na ustach - to już zależy od Was, drodzy czytelnicy. Bądźcie jednak pewni, że to nie koniec makijażowej rewolucji z Wibo. Wymienione nowości mają być dostępne od marca. Dobrze jednak wiem, że nie każdy Rossmann zaprezentuje je w tym samym czasie. Co prawda nigdy jeszcze nie próbowałam tego sposobu, ale zakupu można popełnić również online. Ot co! Mamy XXI wiek. Ja jednak mam nadzieję, że w najbliższej drogerii zawitają szybko - w zapowiedziach Wibo widziałam jeszcze kilka ciekawych produktów, które na pewno kupię i zaprezentuję Wam na blogu.
Czy któraś nowość wydaje się Wam kusząca? Która paletka prezentuje się Waszym zdaniem lepiej i co sądzicie o tańszych zamiennikach kosmetyków z wyższej półki?
Przydałabym mi się paletka (i jeszcze kilka kosmetyków:) Świetne zdjęcia!
OdpowiedzUsuńI tak właśnie działają na kobiety nowości :D Nasze słabostki :D
UsuńNo chyba będzie co kupić podczas promo w Ross:D
OdpowiedzUsuńDokładnie to samo przeszło mi przez myśl :D
UsuńJakbyśmy do jednego Rossmanna uczęszczały, to już wiem, kiedy byśmy się spotkały :D
UsuńNatural Eyeshadows Palette i kuleczki Star Glow bardzo mi się podobają :)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńTeraz mnie zaskoczyłaś te paletka cieni. Wibo coraz bardziej mnie zachwyca:) muszę wyprobowac. Tym bardziej, ze ja jako makijażystka takie produkty muszę wyprobowac :)
OdpowiedzUsuńO tak, dla Nas to takie smaczki, które po prostu trzeba mieć w łapkach :D
UsuńFajne te nowości, szczególnie cienie no pomadki może tez. A zdjęcia cudne :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Pomadkami jestem bardzo mile zaskoczona :)
UsuńBardzo, bardzo kuszące :D jestem pewna, że jedna z paletek do mnie wpadnie
OdpowiedzUsuńCzyli wishlista się tworzy :D
UsuńWow piękne zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńTeż musze się wybrać po wiosenne nowości do makijażu.
Dziękuję! :) Już niebawem, niebawem. Mnie ciekawią bardzo lakiery i jeszcze będzie olejek do ciała z drobinkami...
UsuńJakoś nie przemawiają do mnie cienie Wibo, choć wyglądają bardzo ładnie.
OdpowiedzUsuńWiadomo, że nie każdemu się spodobają :) Mnie paletka Go Nude nieco mniej przypadła do gustu, a byłam pewna, że okaże się u mnie hitem :) Fajnie jednak widzieć, jak polska marka się rozwija, bo kto wie co jeszcze pojawi się w asortymencie... :)
UsuńPaletki budzą moje zainteresowanie :]
OdpowiedzUsuńA produkty do ust też zasługują na uwagę :) Szczególnie te nudziaki :)
UsuńPerełki :) Trzeba będzie się im dokładniej przyjrzeć :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, marciik.blog.pl
Perełki na szczęście już dostępne :)
UsuńDruga paletka to wypisz wymaluj UD :D Ale z jednej strony dobrze bo zawsze są tańsze odpowiedniki drogich marek. Ciekawi mnie tylko jakość cieni zarówno w pierwszej jak i drugiej palecie. Pozostaje sprawdzić :)
OdpowiedzUsuńTa pierwsza wypada lepiej od wersji Go Nude. Wiadomo, że nie są to cienie Maca czy Inglota, ale mnie pracuje się z nimi bardzo podobnie, jak z Makeup Revolution.
UsuńNajbardziej podoba mi się ta paletka z kwadratowymi cieniami :)
OdpowiedzUsuńPiąteczka! :) Mnie również na samym początku uwiodła designem i kolorami :)
UsuńO mamo - paletka Go Nude, która do złudzenia przypomina UD - mało mi oczy z orbit nie wyskoczyły! I te lip linery. A już miałam nie kupować kosmetyków w marcu... :D Cudowne zapowiedzi :)
OdpowiedzUsuńJa już przestałam sobie obiecywać oszczędzania :D Jeszcze nigdy mi to nie wyszło - jeżeli chodzi o kosmetyki :D
Usuńpodoba mi się wiele rzeczy, ale może zdecyduję się na kredki :)
OdpowiedzUsuńU mnie dwójeczka jest najczęściej w użyciu. Po czerwienie ostatnio sięgam niestety nieco rzadziej.
UsuńCałkiem ciekawe te nowości :D, chyba trzeba się wybrać do Rossmanna :D
OdpowiedzUsuńA już niebawem powinny być dostępne w szafeczce Wibo :)
UsuńTe pierwsze pomadki wyglądają po prostu cudnie. Przypadły mi do gustu wszystkie kolory oprócz tego bezowego nudziaka. Po prostu nie jest mi dobrze w takim odcieniu.
OdpowiedzUsuńJa natomiast w takim czuję się najlepiej. Ale oczywiście na czerwień również lubię postawić, ale nie przy codziennym makijażu - raczej na większe okazje lub wieczorne wyjścia :)
Usuńmimo wszystko będę się opierać przed tą serią :) nie wierzę że nagle jakość ich paletek mogła wzrosnąć, oczywiscie nie neguje ich całkowicie ale jakoś nie jestem przekonana
OdpowiedzUsuńInga, a czy próbowałaś może trio do konturowania? :) Ten produkt pokazał, że Wibo coraz bardziej zwraca uwagę na jakość kosemtyków. Oczywiście, że pigmentacja nie dorasta jeszcze paletką za 100 zł, ale używa się je z podobną przyjemnością co Makeup Revolution :)
UsuńTen post jest idealny do popołudniowej kawy :) Achhh... jak ja się cieszę, że Wibo zostaje w sferze przyjaznych cen bo wszystkie te produkty, które pokazujesz kuszą tak niesamowicie... a tak przy okazji jakiś zakupów można sobie pozwolić na kilka sztuk bez większych wyrzutów sumienia. Najbardziej podoba mi się paleta z pierwszego zdjęcia - ma idealne kolory, a mnie właśnie brakuje jednej porządnej palety na co dzień. Podejrzewam, że znowu rzucą dwie sztuki i będzie mega problem z ich zdobyciem... błyszczyki wyglądają ślicznie (brzoswkiniowy cudo!)... Lips to Kiss miałam w starej wersji i mimo, że kolor cudny to na moich ustach strasznie się waży :(
OdpowiedzUsuńA co dopiero, jak jeszcze Rossmann organizuje promocje! Wtedy to dopiero można się obkupić! :D A jeżeli u Ciebie występował taki problem z Lips to Kiss to omiń szerokim łukiem pomadkę matową - tę podobną do Glossy Temptation, w matowym, czarnym opakowaniu z czerwonym elementem. To jest dopiero wysuszacz! Bardzo lubię jej kolor, ale po godzinie usta nie wyglądają dobrze, jeżeli wcześniej ich odpowiednio nie nawilżę, a niestety nie jest to takie proste.
UsuńCienie mi się bardzo podobają. Mogłabym się na nie skusić.
OdpowiedzUsuńPaletka Natural czy Go Nude? :)
UsuńTa paleta cieni wygląda obłędnie! Nigdy w życiu nie powiedziałabym, że to Wibo ją wypuściło i celowałabym bardziej w marki ekskluzywne :D
OdpowiedzUsuńOglądając zdjęcie w zapowiedziach w ogóle nie sądziłam, że na żywo będzie wyglądać tak ładnie. Jak za swoją cenę jest wspaniale wykończona.
UsuńPrzepiękne zdjęcia a nowości kuszące, jedna bardziej od drugiej :)
OdpowiedzUsuńI makijaż też, bardzo bardzo!
Uh, do następnego makijażu przyłożę się nieco bardziej, bo ten był naprawdę błyskawiczny!
UsuńRewelacyjny post i przepiękne zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło :)
UsuńPrzez Ciebie Kochana, znowu chyba udam się na zakupy hihihi ;) Buziaki
OdpowiedzUsuńToż to nie grzech! :D Przynajmniej nie do czasu, aż przekroczymy limit karty :D
UsuńTestowałam kiedyś bazę do cieni firmy Wibo, nie wiedziałam, że mają tak bogatą paletę produktów. Muszę wypróbować inne produkty :D
OdpowiedzUsuńA mogę podpytać którą bazę? :) Ja lubię tę w słoiczku, ale trzeba szybko zużywać, bo inaczej staje się zbyt zbita i zaczyna się rolować. Ale to samo stało mi się z bazą w słoiczku od Joko i Fm, więc to standard.
UsuńWięc tak: chciałabym 2 paletki i perełki rozświetlające. Coś czuję, że mój portfel znów ucierpi;)
OdpowiedzUsuńTak swoją drogą to sliczne robisz zdjęcia, aż chce się oglądać.:d
Dziękuję! Starałam się jak najlepiej pokazać wdzięk tych produktów :) Bo naprawdę go mają! :)
UsuńPaletki prezentują się całkiem zacnie, aczkolwiek po jednym bublowatym tuszu do rzęs, nie skusiłabym się na nic z tej firmy; poza tym, mam wrażliwe oczy i wolę zainwestować w coś bezpiecznego i sprawdzonego...
OdpowiedzUsuńJasne, przy bardzo wrażliwych oczach warto szczególnie uważać. A może jakiś tusz z naturalnych kosmetyków? :) Lily Lolo ma taki w ofercie. Swoje kosztuje, ale u nich na skład nie można ponarzekać :)
Usuńświetny post
OdpowiedzUsuńA którymś produktem zainteresowałam? :D
UsuńPaletka Wibo bardzo mi się podoba :) takie moje klimaty :) sprezentuje sobie jak bede w PL :)
OdpowiedzUsuńOoooo, ale na co dzień musisz mieć dostęp do wspaniałych perełek. Pozazdrościć:)
UsuńPierwsze szminki mają super kolorki, paletki też super ;)
OdpowiedzUsuńTe pierwsze pomadki zdecydowanie króluję formułą. Nie wysuszają i dobrze trzymają się na ustach. Szczerze mówiąc, niewiele mam dobrych pomadek tego typu i to w przystępnej cenie.
UsuńWibo ma kilka perełek i faktycznie wiosenna kolekcja zapowiada się zachęcająco jednak nie podoba mi się odgapianie produktów od droższych marek. Fajnie by było gdyby Wibo spróbowało stworzyć coś fajnego i swojego. Bo co to za wyczyn zwalić całe opakowanie i design od innej marki? Ta paletka wygląda prawie ideantycznie (nawet w środku) jak Urban Decay i służy chyba tylko temu, żeby dziewczyny, które nie mają (lub nie chcą tyle wydawać) pieniędzy na droższą paletkę mogły poudawać przed światem i samą sobą że stać je na nie wiadomo co (swoją drogą nie wie po co bo znam świetne paletki cieni za nie dużo kwotę). Fajnie by było gdyby marka była rozpoznawana po tym, że ma świetne produkty za niską cenę a nie po tym że jest mistrzem w odgapianiu produktów od znanych marek, a niestety tak się dzieje z marką Wibo i to z każdą kolekcją co raz bardziej (zaczynać od rozświetlaczy które stylizowane są na Bobbi Brown, przez kulki które wyglądają jak te od Guerlain, kończąc na paletkach z których jedna przypomina The Balm a druga łudząco Urban Decay). Dla mnie dramat jeśli chodzi o marketing...
OdpowiedzUsuńOczywiście każdy ma swoje zdanie :) Ja w tym temacie ostatnio napisałam pokaźną rozprawkę, która ku mojemu zdziwieniu uzyskała naprawdę pozytywny odzew :) W skrócie jednak napiszę - jeżeli tylko ktoś używa takich marek jak Catrice, Essence czy Makeup Revolution, W7, to nie powinien niczego zarzucić Wibo. A niestety prawda jest taka, że większość (ale nie oczywiście nie wszystkie) z Nas, korzystamy z takich marek. Tymczasem to po prostu kopie kosmetyków z wyżej półki. Seruszka MUR? Czekoladowe paletki, wersje Iconic 3, które kolorami kopiowały UD. Bronzer w musie W7, który jest zamiennikiem Chanel, paletka Catrice do brwi, która kopiuje nawet tak niedrogą markę jak Oriflame. No i oczywiście nawet Essence miało swoje róże w formie serduszek. To tylko takie szczególiki, ale jeżeli dobrze by się przyjrzeć, to nawet Bourjois swoje róże skopiowała od Chanel! :D Sęk w tym, że my nie wszystko zauważamy, bo niektóre produkty nie są u Nas popuarne, za to dziewczyny zza granicy od razu doszukują się inspiracji. Tak, ja nazywam to inspiracją, bo kopią są dla mnie produkty, które wpycha się ludziom jako oryginały a tymczasem to chińskie podróbki. Na zakup palet UD w najbliższym czasie się nie przymierzam, zupełnie nie czuję takiej potrzeby, za to chętniej postawiłabym na produkty Inglota czy Maca. Bo powiedzmy sobie szczerze - UD też w dużym stopniu kusi tylko wyglądem, a tymczasem jest wiele tańszych marek, które mają więcej do zaoferowania :)
UsuńNie moge sie doczekać tej paletki smokey i nowych pomadek. Paletkę kupię a na pomadki rzucę okiem :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Rossmann zadba o testery pomadek, bo fajnie jest zobaczyć, jak fajną formułę ma pomadka Juicy Color :)
UsuńFaktycznie, kolory tych kosmetyków wydają się być bardzo przyjemne :) Jeszcze nie miałam okazji testować żadnego produktu z WIBO (aż wstyd), a słyszałam sporo dobrego :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
www.dariagras.pl
Na szczęście Wibo ma takie ceny, że nawet jeżeli jakiś produkt nie przypadnie do gustu, to nie jest szkoda. Za to jak porwałam się kiedyś na drogeryjny podkład, innej marki, niby na promocji, to do tej pory żałuję decyzji.
UsuńKuleczki Star Glow posiadam i jestem z nich bardzo zadowolona - używam jako rozświetlacz :) Bardzo delikatne i nie muszę się martwić, że przesadzę :) A bardzo jestem ciekawa pomadek Juicy Color, więc proszę o wpis z prezentacją na ustach :D
OdpowiedzUsuńBędzie więc i zbliżenie na kolorki! :)
UsuńKuszą mnie te pomadki Juicy Color i paletka Neutral Eyeshadow Palette :)
OdpowiedzUsuńDobry wybór :)
Usuńcudowne nowości, paletki i szminki do mnie przemawiają
OdpowiedzUsuńI naprawdę są warte wypróbowania :)
UsuńPaletka wygląda pięknie! Coś czuję, że babki się będą o nią biły w Rossku ;D
OdpowiedzUsuńDlatego cieszę się, że mam ją już bez zbędnych bitw i wojen :D
UsuńPaletka ma moje kolory ale gdzieś czytałam ( zabij mnie gdzie ale nie pamięta ;P), że cienie się osypują i słabo trzymią ;( a pomadki bardzo w moim guście;D
OdpowiedzUsuńPrzy nakładaniu na pędzelek osypują się, prawda :) Ale ten sam problem mam z paletką za prawie 200 zł z theBalm, więc wyrobiłam sobie taki nawyk, że zaraz po nabraniu cienia na pędzel, lekko strzepuję nadmiar i dopiero nakładam na powiekę :)
Usuńnadmiar zawsze strzepać trzeba, bo będzie się osypywało, niezależnie od ceny :D
UsuńTa paletka cieni mnie kusi, kusi i kusi, ze wszystkich stron.. no muszę ją kupić ;) No i jedna z pomadek, też koniecznie. ;)
OdpowiedzUsuńA która pomadka? :)
UsuńKolory 1 i 2 konturówki z Wibo - idealne! :)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńMyślałam, że uda mi się zaoszczędzić na promocji w Rossmannie, ale przez Ciebie mam całą listę kosmetyków do kupienia ;-)
OdpowiedzUsuńOj, z tymi promocjami to nie ma tak łatwo! :) Ja już mam dwa eyelinery Wibo, rozświetlający korektor i paletkę do brwi Lovely :)
UsuńWibo wypuszcza coraz więcej świetny kosmetyków ;)
OdpowiedzUsuńDzisiaj postawiłam na zakup eyelinerów :)
Usuń