#1 - Jak to działa? Błyskawiczne cienie Eye Majic

Nowinki kosmetyczne to coś, czym żyje większość blogerek. W końcu musimy wiedzieć, co tam w kosmetycznym świecie piszczy. Niektóre są bardziej spektakularne, inne odrobinę mniej - niezmiennie jednak, w przypadku znacznej większości, chcemy je po prostu dopaść, przetestować i napisać Wam czy naprawdę są warte uwagi. Bywają i takie kosmetyki, które zupełnie zmieniają nasz pogląd na makijaż. Dzisiaj o takiej nowince, która niektórych przeraża, gdy innych magnetycznie przyciąga - błyskawiczne cienie Eye Majic i magia ich działania.

Błyskawiczne cienie od Eye Majic

Nie ma co ukrywać, że tego typu produkty pojawiają się na rynku przez Nas - kobiety, które chociaż kochają makijaż, na co dzień nie chcą poświęcać na niego zbyt dużo czasu. Sama uwielbiam spędzać długie minuty przed lustrem i paćkać cieniami me drobne powieki, jednak bywają takie dni, kiedy wskazówki zegara zdają się pędzić dwukrotnie szybciej, a mama zawsze powtarzała ''jak Cię widzą, tak Cię piszą''. Napiszę więc Wam o cieniach, które dla pewnej grupy osób mogą być zbawieniem. Może właśnie na to czekaliśmy długie lata.
Cienie Eye Majic przywędrowały do nas z zagranicy. Cóż się dziwić, często dowiadujemy się o takich nowinkach z opóźnieniem. Ale są. Gotowe, tanie i dostępne bez większych problemów. Mają być alternatywą dla osób, które stawiają na elegancki i szybki makijaż.

Cienie od Eye Majic - jak aplikować?

Ale jak to działa?
_______________
Od samego początku była to dla mnie najbardziej interesują kwestia. Nie liczyła się dostępna gama kolorów, trwałość czy trudność aplikacji. Ciekawość była górą - jak można nałożyć cienie w 10 sekund i uzyskać taki wspaniały efekt, jak na zdjęciach?
Eye majic to nic innego jak aplikatory, przypominające nieco płaskie puszki, dołączone do tańszych pudrów. Mięciutkie, ale bardzo cieniutkie. Na aplikator zostały nałożone  cienie, które pod wpływem ciepła, jakie wydziela nasza skóra, najzwyczajniej się na niej odbijają. W zależność od modelu i wybranej kolorystyki, przejście miedzy kolorami jest mniej lub bardziej widoczne. W tym cała sztuka. Jakiś geniusz dostrzegł potencjał w prostocie.

Eye Majic - kolory nude

Aplikacja nie jest skomplikowana. Wymaga jednak od Nas wprawy i precyzji, by określone przez producenta 10 sekund, nie było tylko kuszącym dopiskiem. Jest to jednak możliwe, dlatego o tym produkcie mówi się tak wiele. Nie martwcie się o trwałość. Jest naprawdę przyzwoita i nie odbiega od wielu innych produktów, z których korzysta większość z Nas. W tym przypadku nie potrzebujemy bazy przytrzymującej pigmenty na skórze. Wystarczy wyrównać koloryt skóry, przypudrować i... Teraz zaczyna się bajecznie prosta aplikacja. Głowę odchylamy delikatnie do tyłu w taki sposób, by drugim okiem móc przyglądać się naszym ruchom w lusterku, ale na wpół przymkniętym oku. Sprawi to również, że skóra na oku będzie bardziej napięta, a co za tym idzie - gładka i gotowa na nałożenie cieni. Aplikatory docięte zostały na kształt naszego oka, dlatego tak łatwo jest przyłożyć je do oka. Gdy już to zrobimy, czekamy kilka sekund, by pigment odbił się na powiece pod wpływem ciepła. Pozostaje tylko delikatnym ruchem przeciągnąć aplikator w stronę zewnętrznego kącika - wystarczy wyobrazić sobie, że rysujemy kocią kreskę - najpierw delikatnie kierujemy się dół, a następnie robimy delikatny zawijas ku górze. Voilà!


Jeżeli nie borykasz się z problemem opadającej powieki, Twoja skóra wokół oczu, jak i na powiekach jest napięta, bez zmarszczek czy blizn - te cienie mogą naprawdę ułatwić Ci życie. Dziesięć sekund to magiczna liczba. Niewiele więcej zajmie wytuszowanie rzęs, które będzie wystarczającym elementem kończącym makijaż oka.

Często pytacie, czy przejście między cieniami jest płynne i mało widoczne. Wszystko zależy od wybranego modelu. W neutralnych zestawieniach, wygląda to naprawdę dobrze i o niewiele musimy się martwić. Problemem jest jednak powieka opadająca, albo taka jak moja - czyli z delikatnymi zmarszczkami w zewnętrzym kąciku (wmawiam sobie, że to od częstego uśmiechu). Takim osobom nie tyle nie polecam cieni, ale niestety muszą uzbroić się w cierpliwość i... mieć przy sobie puchaty pędzelek.W miejscu niefortunnych załamań, pomimo wielu starań, cień nie rozprowadzi się równomiernie - bo i jak. Przecież to naturalne i często spotykane. Mnie wystarczy jeden pędzelek, by zatuszować drobne braki, które są skutkiem posiadania takiej powieki. Oh, cóż poradzić. Powiek się przecież nie wybiera.


Nasze opakowanie zawiera dwa mniejsze pudełeczka z cieniami. Są one dobrze zabezpieczone zrywaną folią, dlatego nie martwcie się, że w środku coś się uszkodzi, albo ktoś wcześniej będzie mógł dotykać, a mówiąc nawet  kolokwialnie - wręcz pomacać Wasze aplikatory. Są tam i grzecznie czekają na użycie. A możecie zrobić to nawet dwukrotnie, z każdym z nich i proszę nie doszukiwać się tutaj podtekstów. Pigmentacja jest na tyle mocna, że przy precyzyjnej pracy z cieniami, mogą posłużyć nam więcej niż jeden raz. W prostym przeliczeniu, jedno opakowanie, to aż cztery aplikacje. W trzydniową podróż jak znalazł!




Nadchodzi jednak taka pora, kiedy należy ocenić adekwatność ceny do jakości. Wtedy mamy wielkie BOOM zachwytu, bo to jeden z tych kosmetyków, kiedy cena współgra z tym, co się nam oferuje. Jeżeli założymy, że jedno opakowanie to cztery aplikacje, a za pudełeczko płacimy 9,90 zł - rachunek wskazuje, że nieprędko zbankrutujemy. Zwłaszcza, że cienie te są raczej gadżetem przydatnym na wyjazdy, albo na te szczególne dni, kiedy budzik nie zadzwonił albo książę z bajki przyjechał na koniu, by natychmiast porwać Cię do swojego królestwa.
Jak i każdy produkt, również i ten ma swojego adresata. Mowa tutaj o grupie docelowej, jeżeli chodzi o klientów. Za eksperta nie chcę się uważać, ale w nawet główce blondynki zrodziła się myśl, że zaproponowałabym te cienie osobom, które są młode i chcą rozpocząć swoją przygodę z makijażem. Te pierwsze kosmetyczne podrygi, szkolne dyskoteki i żel we włosach. Nie wyklucza to również osób nieco starszych, ale głównie takich, które studiują albo dopiero co o studiach próbują zapomnieć. Jak wyżej wspomniałam, jedynym mankamentem jest to, że to nasza skóra musi być gotowa na te cienie - a młoda cera, to napięta cera. Nie jest to wina aplikatora, że przy większych załamaniach i zmarszczkach, nie zdobędziemy się na przyzwoitą aplikację. Jeżeli choć trochę zainteresowały Was te niepozorne aplikatory, uprzedzam Wasze pytania i wskazuję stronę, gdzie nie tylko możecie je kupić, ale także dowiedzieć się coś więcej o poszczególnych wersjach kolorystycznych.

Cienie Eye Majic i pędzelek Real Techniques

Cienie Eye Majic nie trafią do koszyka gadżetów zapomnianych. Wręcz przeciwnie - w moich oczach zyskały wiele (a może raczej na oczach?). Udowodnię Wam również, że nawet przy nieco problematycznej powiece, można z nich stworzyć coś naprawdę fajnego. To nie tylko sposób na szybki makijaż, ale również odrobina rozrywki i zabawy z niecodziennym kosmetykiem. Skoro wiemy już co i jak, dlaczego, oraz po co, za chwile parę albo odrobinę później, spodziewajcie się dwóch wpisów - z makijażem dziennym, wykonanym cieniami w neutralnych kolorach oraz wersji nieco bardziej zwariowanej - również z udziałem Eye Majic. Zaczarujmy nieco codzienny makijaż...